Wielkim piłkarskim marzeniem Palestyny jest gra na mistrzostwach świata. Ta sztuka jeszcze się nie udała, choć jak zapewnia Makram Dabboub, tunezyjski trener tej reprezentacji, nadzieja na to żyje w każdym jego piłkarzu.
Droga na wielkie turnieje jest jednak długa i kręta, a czasem zamknięta i to dosłownie, bo reprezentacja Palestyny, ze względu na kontrole i blokady, ma często problem z przemieszczaniem się nawet po palestyńskich drogach.
O ciężkiej piłkarskiej, choć nie tylko, rzeczywistości tego zespołu opowiedział nam selekcjoner Palestyny. Wspomniany Dabboub zna ten zespół doskonale, bo od 2010 roku, przez 11 lat, był trenerem bramkarzy w kadrze, a od maja 2021 prowadzi ją samodzielnie.
Jeśli chodzi o międzynarodowe rozgrywki, to Palestyna jest zrzeszona w konfederacji azjatyckiej (a Izrael w europejskiej). Bierze więc udział w rozgrywkach o Puchar Azji i stamtąd próbuje się przebić na mundial.
Co do ligi, to są tam... dwie. W jednej grają kluby z Zachodniego Brzegu, a w drugiej ze Strefy Gazy. Ze względu na kłopoty w przemieszczaniu się między tymi terenami nie rywalizują ze sobą regularnie. Czasem uda się tylko zagrać mecz o puchar między zwycięzcami tych rozgrywek. Oczywiście, od momentu wybuchu konfliktu w piłkę nie gra tam nikt. Ani w Palestynie, ani w Izraelu.
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: Jako pierwszy trener pracuje pan z reprezentacją Palestyny od maja 2021 roku, a od 2010 roku pełnił pan w niej rolę trenera bramkarzy. To szmat czasu. Czy obecna sytuacja to coś najtrudniejszego, przez co przechodzicie?
Makram Dabboub, trener reprezentacji Palestyny:
Bez wątpienia to najtrudniejszy moment, od kiedy jestem z tą drużyną. Pod każdym względem. Mamy problemy wszelakiego rodzaju. Fizyczne, techniczne, taktyczne. A to wszystko bierze się z tego, że rozgrywki ligowe są zawieszone. Piłkarze nie mają więc na co dzień możliwości trenowania, grania. Do tego dochodzi wielkie obciążenie psychologiczne związane z tym, co się dzieje dookoła. Jest bardzo trudno, ale staramy się trzymać razem, wspierać. W takich czasach to ważne, w tym momencie jesteśmy jak rodzina. Siłę możemy czerpać z naszej solidarności i naszej jedności. Poza tym mamy ważny cel do osiągnięcia.
Mówi pan o obciążeniu psychologicznym. A macie w drużynie psychologa?
Nie, nie mamy. Te sprawy staramy się opanować, rozmawiając dużo ze sobą w grupie. Tak jak powiedziałem, wspieramy się wzajemnie, próbujemy, mimo wszystko, stworzyć pozytywną atmosferę wewnątrz drużyny. Mimo tego jak trudne okoliczności temu towarzyszą.
Obecny konflikt sprawił, że znów jesteście bezdomni i tułacie się po świecie. Gracie a to w Kuwejcie, a to w ZEA, a to w Katarze. To mocno utrudnia wszystko, czy paradoksalnie ułatwia, bo przemieszczanie się jest łatwiejsze niż w Palestynie?
Gra u siebie w domu, przed własnymi kibicami zawsze miała dla nas duże znaczenie i dawała dodatkową moc. Natomiast nie ma co ukrywać, poruszanie się po terytorium palestyńskim nie jest łatwą sprawą i nieraz nastręczało bardzo duże trudności.
A jak pan ocenia potencjał reprezentantów Palestyny? Czy mają na tyle talentu, że - gdyby nie okoliczności - mogliby występować w ligach europejskich?
Potencjał tu jest, ale i problemów nie brakuje. Nasi piłkarze prezentują różny poziom. Niektórym zdecydowanie brakuje stabilnej formy. Obecnie, tak szczerze, to reprezentanci Palestyny nie odnaleźliby się w europejskim futbolu, ale gdyby mieli normalne możliwości rozwoju, przez kilka lat mogli konfrontować się z dobrymi zespołami, to mogliby osiągnąć ten cel, czyli trafiać do klubów europejskich.
Wciąż mówimy o braku normalnych możliwości rozwoju. Jak sytuacja geopolityczna wpływa na rozwój lub jego hamowanie, jeśli chodzi o palestyński futbol?
Sytuacja geopolityczna ma wielki wpływ na opóźnienie rozwoju futbolu w Palestynie. Mamy duże trudności z podejmowaniem innych krajów na swoim terytorium, są duże problemy z przemieszczaniem się między miastami i podróżami za granicę. Do tego dochodzi brak infrastruktury, brak lotniska i wiele, wiele innych przeszkód.
Od dawna mówi się, że marzeniem Palestyny jest awans do finałów mistrzostw świata. Wierzy pan, że to będzie kiedyś realne?
To prawda, marzenie o mundialu jest żywe w każdym członku naszej grupy. A dodatkowa nadzieja rozbudziła się po tym, gdy kontynentowi azjatyckiemu przyznano więcej miejsc wśród finalistów. Ale to wciąż wymaga od nas ogromnego wysiłku, takiego wspólneg, w wielu aspektach. Poza tym, jak to w sporcie, potrzeba trochę szczęścia, a tego nam ostatnio brakowało w meczach z Libanem (0:0) i Australią (0:1). Ale nic… walczymy dalej, o awans do trzeciej rundy eliminacji.
Pamiętam, że do reprezentacji Palestyny zapraszano nie tylko piłkarzy urodzonych na jej terytorium, ale i potomków Palestyńczyków rozsianych po całym świecie. Czy ta polityka jest aktualna?
Oczywiście, że tak. Nasze drzwi są otwarte dla wszystkich piłkarzy z zagranicy, z palestyńskimi korzeniami. Oczywiście, pod warunkiem, ż prezentują lepszy poziom niż gracze, których obecnie mamy do dyspozycji. To zawsze dobre dla drużyny, gdy masz dodatkowe opcje, większą konkurencję. Od momentu naszego udziału w Pucharze Azji doszło do nas kilku takich piłkarzy. Choć byli też tacy, którzy odmówili propozycji gry dla Palestyny.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: w Polsce odwołują mecze. A w Rosji? Spójrzcie sami
A co jest największa siłą reprezentacji Palestyny? Których piłkarzy wskazałby pan jako liderów?
Każdy piłkarz jest ważny, bo dla mnie najistotniejsza jest grupa. Palestyński piłkarz ma problemy techniczne, kondycyjne i taktyczne, a dzieje się tak przez bardzo słabą infrastrukturę. Ale zawsze jest zdeterminowany, wytrzymały, ma wielkiego ducha walki i świadomość tego, że przynależy i reprezentuje Palestynę.
Co może być impulsem do dalszego rozwoju?
Futbol jest w Palestynie bardzo popularny, ale ważne jest, aby była ciągłość pracy. Od klubów po reprezentacje. To się powinno zaczynać na poziomie szkółek, polegać na organizowaniu meczów z przedstawicielami zagranicznej piłki. Tylko grając przeciw mocniejszym od siebie możesz się rozwijać.
Kiedy Palestyna wychodzi na boisko, jest to tylko i wyłącznie mecz piłkarski, czy czujecie się jednak ambasadorami kraju?
Reprezentujemy Palestynę, co oznacza, że jesteśmy jej ambasadorami. I fakt, że w danych rozgrywkach międzynarodowych dochodzimy do finału, że może tam być wciągnięta flaga Palestyny… To dowód na to, że tożsamość palestyńska istnieje, że na palestyńskiej ziemi jest naród, który zasługuje na wolność i lepsze życie.
Ma pan w zespole piłkarzy, którzy bezpośrednio ucierpieli w konflikcie?
Wielu piłkarzy reprezentacji Palestyny ucierpiało i cierpi na wiele sposobów. I na Zachodnim Brzegu, i w Strefie Gazy. Podam przykład Mahmouda Wadiego i Muhammada Saleha. Oni grają w lidze egipskiej, ale mają rodziny w Gazie. Ich domy zostały zniszczone, a niektórzy bliscy stracili życie. Jeszcze inni zostali zmuszeni do ucieczki na południe Gazy, gdzie żyją w bardzo trudnych warunkach.
Co dla pana oznacza praca z reprezentacją Palestyny?
Jestem dumny, że mogę prowadzić reprezentację Palestyny, to wielki honor i wielka odpowiedzialność. Dziękuję wszystkim, którzy nas wspierają. Mam nadzieję, że jeszcze nieraz przyniesiemy radość Palestyńczykom. Niech Bóg ma w opiece Palestynę, niech nas pobłogosławi wolnością, bezpieczeństwem i i pokojem.
To na koniec jeszcze wątek z mojego kraju. Nie wiem, czy pan słyszał, ale w latach 2002-2003 trenerem Palestyny był mój rodak, nieżyjący już Andrzej Wiśniewski.
A co do polskich trenerów, to mogę powiedzieć, że kilku ich w trakcie kariery spotkałem, bo pracowali w Tunezji, w moich czasach. Na przykład Andrzej Płatek czy Antoni Piechniczek. Dobrze ich pamiętam.
Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty
Ciężkie (piłkarskie) życie Palestyńczyków
Lewandowski jednak zagra w LM? Chodzi o pieniądze!