Nie miał 18 lat, kiedy strzelił pierwszego gola w PKO Ekstraklasie. Był etatowym juniorskim reprezentantem Polski. Imponował odwagą, dryblingami. Interesowały się nim czołowe polskie kluby, na czele z Legią (więcej TUTAJ). Przegapił jednak moment na wykonanie kroku do przodu.
Po spadku Arki Gdynia do I ligi w sezonie 2020/21 został w klubie. Rok później wrócił do elity dzięki transferowi do Wisły Kraków. Miał jeszcze etykietę utalentowanego i wciąż młodego piłkarza. Wiele sobie po nim obiecywano pod Wawelem.
Miał być wówczas dowodem, że Wisła potrafi sprowadzać polskie "perełki", młodzieżowych reprezentantów kraju, a nie tylko ściągać zagranicznych graczy. Mateusz Młyński miał wówczas ledwie 20 lat. Nie wszystko jednak poszło zgodnie z planem. W Białej Gwieździe wystąpił wprawdzie w 56 meczach, ale w części z nich wchodził jedynie jako rezerwowy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: strzelecka rywalizacja w Barcelonie. Nowy król wolnych
Nie powalały na kolana też jego statystyki - sześć zdobytych bramek w ciągu dwóch lat. Co ciekawe, jedynego gola w Ekstraklasie w barwach Wisły strzelił w swoim debiucie. To były jednak miłe początki pobytu niezbyt udanego. Z Wisłą przeżył drugi w karierze spadek z PKO Ekstraklasy i na razie do niej nie wrócił. Nawet na jej zapleczu trudno było mu się odblokować.
Trudno powiedzieć, na ile na przyhamowanie kariery Młyńskiego wpływ miało to, że zaliczył przymusową przerwę w grze tuż przed przenosinami do Krakowa. Po tym, jak wyszło na jaw, że podpisał obowiązujący od 1 lipca kontrakt w Krakowie, w Gdyni nie zagrał już ani minuty przez prawie pół roku. Później jednak miał aż dwa lata na to, by pod Wawelem wrócić do dawnej błyskotliwości.
Teraz ofensywny zawodnik próbuje odbudować karierę na wypożyczeniu w Górniku Łęczna. Wisła wysłała go tam z prostym założeniem: miał w Łęcznej więcej grać i dzięki temu odzyskać pewność siebie. Już na starcie jednak sytuacja się skomplikowała. Dość szybko Młyński doznał urazu stopy. To wpłynęło na sytuację w nowym klubie.
- W pierwszej rundzie niestety zmagałem się z kontuzją. Takie jest życie piłkarza. Pod koniec poprzedniej rundy udało mi się zagrać pół godziny przeciwko Arce w Gdyni. Teraz ciężko pracuję, by wrócić do regularnych występów - podkreśla Młyński w rozmowie z nami.
Nowy rozdział u Pavola Stano
Czy w powrocie do gry pomoże mu też przetasowanie, jakie nastąpiło niedawno w Łęcznej? Pracę w roli szkoleniowca Górnika rozpoczął Słowak Pavol Stano.
- Pod wodzą nowego trenera mamy nowe warianty gry. Liczę, że w lidze przyjdą efekty - stwierdza "Młynek". - Ciężko trenujemy, ale to jest taki okres, że większość drużyn w ten sposób pracuje. Ma to nam pomóc w tym, by potem w lidze było łatwiej, gdy ruszy gra o punkty. Tak, by później mieć siłę i moc w meczach ligowych.
Jak ma prezentować się w założeniu odmieniony Górnik Łęczna pod wodzą Stano? - Na pewno będziemy się starali dominować na boisku na tyle, na ile możemy. Kiedy jednak będzie trzeba w danym spotkaniu się bronić, to nie jest wstyd, by cofnąć się do obrony przeciwko dobremu zespołowi. Na przykład przeciwko takim ekipom, jak Wisła czy Lechia - wskazuje Młyński i dodaje: - Będzie to więc zależało w pewnej mierze od meczu, ale zdecydowanie będziemy chcieli narzucać swój styl gry.
Jak obecnie wygląda dyspozycja 23-letniego skrzydłowego? - Trenuję, dobrze się czuję, już żadnych dolegliwości nie mam. Liczę, że będzie już tylko lepiej - wyznaje. Ostatnio "Młynek" zdobył bramkę w sparingu z Puszczą Niepołomice.
Wisła nie rozważała zimą negocjacji ewentualnego skrócenia wypożyczenia Młyńskiego, by nowy trener "Białej Gwiazdy", czyli Hiszpan Albert Rude mógł mieć większe pole manewru w kadrze zespołu. Podobnie, jak w przypadku drugiego wypożyczonego do Górnika przez krakowian gracza, czyli Piotra Starzyńskiego, również umowa wypożyczenia Młyńskiego została zawarta na cały sezon. "Młynek" nie dziwi się zresztą, że nie było mowy o skracaniu jego pobytu:
- W pierwszej rundzie mało grałem i trudno, bym na podstawie tego wracał i miał być obserwowany w Krakowie. Odbudowuję się w Łęcznej i chcę grać jak najwięcej minut.
Wciąż myśli o Wiśle
Cały czas nie rezygnuje jednak z tego, co było jego celem, gdy jako wychowanek Arki Gdynia przenosił się z Wybrzeża pod Wawel.
- Walczę o to, by wrócić jeszcze do Wisły Kraków i wypracować sobie tam pierwszy skład - deklaruje z przekonaniem. I zapewnia: - Cały czas obserwuję kolegów z Krakowa, jak sobie radzą. Choć koncentruję się przede wszystkim na swojej grze w Łęcznej, by dobrze być przygotowanym do kolejnej rundy.
Górnik sezon zaczął z przytupem, ale potem zaczęły się turbulencje. Aż w końcu doszło do zwolnienia trenera Ireneusza Mamrota. - Nie chcę oceniać z boku, bo nie byłem w środku tego. Miałem kontuzję i nie miałem wpływu na to, co się działo na boisku. Mieliśmy dobry początek sezonu, ale potem nam zaczęły uciekać te punkty. Najważniejsze, że nadal jesteśmy w grze o awans - podkreśla "Młynek".
Jednocześnie śledzi, co dzieje się w Krakowie. Nastąpił tam wszak kolejny etap hiszpańskiej rewolucji, tym razem w kontekście posady trenera. - W zeszłym sezonie w przerwie zimowej też nastąpiła ważna zmiana w Wiśle, bo do drużyny dołączyło sporo Hiszpanów i tę drugą rundę mieliśmy naprawdę dobrą - wspomina Młyński. - Na końcu to wszystko jednak zweryfikuje liga.
Oto jaką scenę do serialu o Beckhamie dodałby trener Wisły. "Zaskoczył mnie"
Media: Xavi zachował się honorowo. FC Barcelona zaoszczędzi dużą kwotę