Żyli w niepewności, dziś biją się o awans. "Właściciel chyba się nie zawiódł"

WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Szymon Grabowski
WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Szymon Grabowski

- Mam nadzieję, że moja praca w Lechii nie ograniczy się do obecnego kontraktu, tylko będzie dłuższa - mówi nam trener gdańskiej drużyny Szymon Grabowski. Niezmiennym celem jest bezpośredni awans do PKO Ekstraklasy.

Po katastrofalnym sezonie 2022/23 Lechia Gdańsk spadła z PKO Ekstraklasy. W klubie doszło do trzęsienia ziemi, nowym właścicielem został Paolo Urfer i zaczął budować wszystko niemal od nowa. To był jeden wielki plac budowy. Ale po kilku miesiącach okazało się, że wszystko zaczęło zmierzać w niezłym kierunku. Lechia zimowała na czwartym miejscu w tabeli Fortuna I ligi ze stratą dwóch punktów do ekip znajdujących się w strefie bezpośredniego awansu.

W dodatku Lechia przez całą jesień musiała radzić sobie z dwójką środkowych obrońców. Więcej w kadrze nie było. Mimo to biało-zieloni stracili najmniej goli w lidze - 17. Szymon Grabowski jakoś to poskładał i z zespołu składanego na trytytki po pół roku mówimy o jednym z głównych kandydatów do awansu.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty: Rzadko się zdarza, żeby zespół wyjeżdżał na trzytygodniowy obóz.

Szymon Grabowski, trener Lechii Gdańsk: Początkowo też myśleliśmy, że to trochę za długo. Zastanawialiśmy się w sztabie, jak to będzie wyglądało. Rozmawialiśmy z bardziej doświadczonymi trenerami, którzy mieli do czynienia z tak długimi obozami i zwracali nam uwagę na zmęczenie, szczególnie mentalne. Były obawy, jednak z perspektywy czasu uważam, że był to strzał w dziesiątkę. Duże słowa uznania dla właściciela, że znalazł środki i wysłał nas na trzy tygodnie do Turcji. W Polsce w tych warunkach nie zrobilibyśmy nawet 70 proc. pracy, którą wykonaliśmy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie minęło nawet 20 sekund. Szalony początek meczu

Nie mieliście siebie dość po takim czasie?

Jesteśmy zadowoleni z tego, jak zawodnicy znieśli trudy obozu i nie chodzi o aspekty piłkarskie czy wytrzymałościowe, a mentalne. Był też czas, żeby odpocząć, wyciszyć się, nie spotykać się ze sobą. Myślę, że zaproponowaliśmy im środki, które przyczyniły się do tego, że te trzy tygodnie minęły nam w bardzo dobrej atmosferze.

Jak to jest po pół roku w końcu mieć trzech środkowych obrońców?

Nie tylko trzech. Jest też Filip Koperski, którego traktujemy jako czwartego stopera. Podchodzę ze spokojem do tego, jaką kadrą dysponujemy. Mamy zmianę o 180 stopni w porównaniu do tego, co było wcześniej. Może nie jest to nie wiadomo jak duża liczba, ale jakość u tych zawodników jest ogromna i to jest dla mnie najważniejsze.

Dołączył do was zimą Loup-Diwan Gueho. On jest gotowy do gry?

Jeśli spojrzymy na aspekty czysto piłkarskie, to jest gotowy. Cały czas był w treningu z pierwszym zespołem Bastii, natomiast grał w rezerwach. Potrzebuje jednak trochę czasu, żeby się wdrożyć w nasz schemat treningu, pomysł na grę. Obserwując dotychczasowe treningi, a nawet kilkanaście minut w sparingu z Szachtarem Donieck uważam, że jest to zawodnik, który w dłuższej perspektywie czasu bardzo nam pomoże.

Z drugiej strony czy są powody do niepokoju? Straciliście w poprzedniej rundzie tylko 17 goli - najmniej w lidze. Z czego aż pięć w jednym meczu.

Jeśli rozmawiamy o liczbie straconych bramek, to i tak musimy rozliczać za nie cały zespół. Widać jak ta drużyna ewoluowała przez ostatnie pół roku. Na początku graliśmy frywolnie, z młodzieńczym polotem, gdy byliśmy przy piłce, a nie za bardzo myśleliśmy, co się stanie przy stracie. Teraz jest diametralnie inaczej, co przełożyło się na dobrą skuteczność w defensywie. Bronili nie tylko środkowi obrońcy. Nasza reakcja po stracie piłki jest na bardzo wysokim poziomie.

Nie poszaleliście na rynku transferowym. Wspomniałem o Gueho i to jedyne zimowe wzmocnienie. Świadome działanie?

Tak. Prezes Paolo Urfer od początku informował nas, że zimą nie będzie nie wiadomo ilu transferów i mamy się skupić na pracy z zawodnikami, których mamy w kadrze i sprawić, żeby byli lepsi indywidualnie. Od pewnego momentu nie rozpatrywałem przerwy zimowej na zasadzie, że muszę czekać na jakichś zawodników. Skupiliśmy się na pracy w kierunku rozwoju obecnej kadry. Okienko jest jeszcze otwarte, bardzo możliwe, że ktoś do nas trafi, ale nie spędza mi to snu z powiek.

Na czym stanęło z Bohdanem Wjunnykiem z Szachtara? Dlaczego nie trafił do Lechii?

Nie jestem osobą, która jest najlepiej poinformowana w kwestii tych rozmów. Pewne rzeczy wiem z doniesień medialnych, pewne z rozmów w klubie, ale nigdy w to nie brnąłem, nie chciałem za wszelką cenę uzyskać odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się stało, a nie inaczej.

Kibiców interesuje status Luisa Fernandeza. Miał wchodzić w trening już w Turcji, ale to się nie wydarzyło.

Luis jest wdrażany przez pryzmat tego, jak jego kolano reaguje na zaproponowane przez nas obciążenia. Obecnie jest w dwutygodniowym treningu, który ma sprawić, że wejdzie do zajęć z piłką. Mam nadzieję, że tak się stanie, ale tego nie jesteśmy w stanie określić. Rozmawiamy o pracy na żywym organizmie. Liczę, że jeżeli Luis już wejdzie w trening, to z marszu lub po tygodniowym wprowadzeniu będę mógł z niego korzystać. I jeśli już wejdzie do gry, to na stałe, a nie, że wypadnie nam za chwilę po raz kolejny.

Conrado? Tu też pojawiały się różne daty ewentualnego powrotu.

Na tę chwilę ciężko cokolwiek powiedzieć. Mam nadzieję, że w końcówce sezonu będziemy pozytywnie zaskoczeni i Conrado będzie z nami normalnie trenował. Ale to sprawa zdecydowanie bardziej odległa niż Luis.

Jaką Lechię zobaczymy na wiosnę? To będzie kontynuacja tego, co oglądaliśmy jesienią? Brakowało choćby takiej serii zwycięstw.

Zgadzam się, choć od przegranego meczu w Sosnowcu złapaliśmy serię bez przegranej, co też było fajne. Kierunek rozwoju tej drużyny jest widoczny, a zaczynając od meczu z Wisłą Płock będziemy widzieli kolejny etap. Mam tu na myśli jeszcze lepszą organizację po stracie piłki, lepszą organizację w momencie odbioru piłki. A co za tym idzie lepszą skuteczność w trzeciej tercji boiska.

Był jesienią moment zwątpienia i myśli na zasadzie "w co ja się wpakowałem"? Że to nie idzie w tę stronę, w którą powinno?

Zwątpienia nie było. Pojawił się znak zapytania w momencie mojej przeprowadzki do Gdańska. Wywróciliśmy z rodziną całe życie do góry nogami i nie wiedzieliśmy do końca, co to będzie. Paolo Urfer szybko przekonał mnie, że będzie dobrze.

Ale niepewność mogła się pojawić, bo to nie Paolo Urfer pana zatrudniał w Lechii. A dobrze wiemy, że gdy do klubu wchodzi nowy właściciel, to ma swoją wizję drużyny. Jakiś kryzys mógłby spowodować nerwowe decyzje.

Właściciel wymienił praktycznie wszystkich zawodników i gro ludzi z klubu, a mnie jako człowieka z zewnątrz zostawił i zaufał. Jestem mu za to wdzięczny, ale myślę, że finalnie się nie zawiódł. Osiągnęliśmy w ostatnim półroczu wynik, który raczej go satysfakcjonuje. Z drugiej strony wiem, że jest to na tyle ambitny człowiek i cały czas daje nam do zrozumienia, że nie mamy prawa spocząć na laurach i zadowalać się tym, co było. Patrzymy do przodu, chcemy więcej. Nie może być żadnego minimalizmu z mojej strony. Pracujemy dalej. Mam nadzieję, że moja praca w Lechii nie ograniczy się do obecnego kontraktu, tylko będzie dłuższa.

To co teraz mówią ludzie, którzy odradzali panu przyjście do Lechii? Czytałem sporo wywiadów, m.in. na Weszlo.com i tam padło zdanie, że nie wszyscy patrzyli przychylnym okiem na taki ruch.

Teraz otwarcie mówią, że się nie spodziewali, że to tak będzie wyglądać. Z dużym szacunkiem podchodzą do mojej pracy i pracy całego klubu. Każdy wie, gdzie Lechia była pół roku temu, a gdzie jest teraz. Praca nas wszystkich się obroniła. W pewnym momencie zaczęliśmy być postrzegani jako kandydat do awansu, a nie klub z przejściowym kompletem strojów czy zespół bez piłkarzy. Z meczu na mecz rywale podchodzili do nas z coraz większym respektem. Teraz już nikt nie wyda opinii, że Lechia nie walczy o awans. Na tę chwilę jest to dla nas małym zwycięstwem.

Nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że początek rundy będzie kluczowy. Różnica między pierwszym i siódmym miejscem w tabeli wynosi cztery punkty.

Przede wszystkim cieszymy się, że zaczynamy rundę na własnym boisku. Z drugiej strony nie patrzymy na to, z kim gramy albo jak wygląda terminarz w końcówce sezonu. Początek jest bardzo ważny, natomiast my w każdym meczu musimy wygrywać i się napędzać. Utrzymywać pozytywne flow. Mamy to szczęście, że pracujemy z grupą młodych ludzi, którzy są bardzo zaangażowani w ten projekt. To było widać na treningach od samego początku, a ostatnie pięć tygodni to było apogeum. Przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Będziemy więcej niż zadowoleni, jeśli podobnie będzie to wyglądało w meczu mistrzowskim. Pierwsza weryfikacja przyjdzie już w sobotę.

Były rozmowy wychowawcze z zawodnikami, żeby nie łapali aż tylu żółtych kartek? 

Nie tyle wychowawcze, ale przeprowadziliśmy rozmowy, które na pewno dały do myślenia zawodnikom. Pokazaliśmy im, co może się zdarzyć, kiedy powielimy błędy z przeszłości. Myślę, że zawodnicy zdają sobie sprawę, że brak jednego czy drugiego zawodnika z powodu kartek może stanowić dla nas duży problem. Śmiem twierdzić, że wiosną głupich kartek łapać nie będziemy.

Jakie plany na 1-2 czerwca? Koncert Dawida Podsiadło czy baraże o awans?

Mam nadzieję, że zostaniemy zaproszeni i całym zespołem obejrzymy koncert z trybuny VIP. Oczywiście, że celujemy w bezpośredni awans, ale w tym momencie aż tak daleko nie patrzymy. Skupiamy się na najbliższych spotkaniach, które - mam nadzieję - dadzą nam dużo paliwa na dalszą część sezonu. Nie myślimy o tym, co będzie się działo w czerwcu.

rozmawiał Tomasz Galiński, WP SportoweFakty

Komentarze (1)
avatar
Matx7
17.02.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Mam nadzieję, że awansują. Długów w ...UJ ale nadzieja umiera ostatnia....