Powiedzieć, że w Warszawie było nerwowo, to jak nic nie powiedzieć. Na trybunach można było dostrzec transparenty skierowane do trenera Kosty Runjaicia (Auf wiedersehen) oraz dyrektora sportowego Jacka Zielińskiego (Panie Jacku, dziękujemy. Już wystarczy).
Zresztą najlepiej o atmosferze wokół klubu świadczy zachowanie Josue po strzelonym golu. Zaczął gestykulować w stronę kibiców, uciszać ich. Podbiegł też do trenera Runjaicia, chyba w geście solidarności.
Niemniej, Legia zdobywała tego wieczora tylko piękne bramki. Josue trafił idealnie od poprzeczki z rzutu wolnego, a pod koniec pierwszej połowy jeszcze lepiej zachował się Marc Gual. To był ten błysk geniuszu, jakiego w Warszawie oczekują. Na dużym luzie ograł dwóch rywali przed polem karnym, a następnie uderzył w samo okienko. Po prostu perfekcja. Hiszpan ustalił wynik na początku drugiej połowy, gdy wykorzystał fatalny błąd Jakuba Czerwińskiego i strzelił po solowej akcji.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak Xavi trenuje syna. "Lepszy od Ronaldo"
I to by było na tyle, jeśli chodzi o piękno w grze Legii. Bo mecz stał na przeciętnym poziomie. To nie była dobra reklama polskiej piłki. Piast? Bezzębny. Miał olbrzymie problemy z wykreowaniem czegokolwiek. Paradoks polega jednak na tym, że wystarczyło jedno długie podanie Tihomira Kostadinova za linię obrony i Fabian Piasecki przelobował Dominika Hładuna, który - nie wiedzieć czemu - wybrał się na wycieczkę poza pole karne.
Sytuacja stołecznej drużyny skomplikowała się w 64. minucie, gdy usunięty z boiska został Paweł Wszołek. 31-latek brutalnie zaatakował Tomasza Mokwę w okolice piszczela. Sędzia Tomasz Musiał początkowo wycenił to zagranie na żółtą kartkę, ale po obejrzeniu powtórek (słusznie) zmienił decyzję. I od tego momentu Legia w zasadzie nie przekraczała linii środkowej.
Jeszcze przed tym zdarzeniem Piast zaczął dominować. Legia się cofnęła i były sytuacje. Najlepszą zmarnował Piasecki, który w tylko sobie znany sposób fatalnie spudłował z pięciu metrów. Miał też okazję po rzucie rożnym, ale główkował minimalnie nad bramką. Gliwiczanie mieli sporą przewagę, były strzały w poprzeczkę Kostadinova i Jorge Felixa, uderzenie tuż obok bramki Ariela Mosóra. Gdyby to wszystko zliczyć, to Piast spokojnie mógł pokusić się w Warszawie o remis.
A tak Legia wygrała po raz pierwszy w 2024 roku od meczu z Ruchem Chorzów, który miał miejsce 9 lutego.
Legia Warszawa - Piast Gliwice 3:1 (2:1)
1:0 Josue 17'
1:1 Fabian Piasecki 33'
2:1 Marc Gual 41'
3:1 Marc Gual 47'
Składy:
Legia: Dominik Hładun - Radovan Pankov, Rafał Augustyniak, Yuri Ribeiro - Paweł Wszołek, Juergen Elitim, Bartosz Kapustka, Ryoya Morishita (90' Artur Jędrzejczyk) - Josue (83' Jurgen Celhaka), Tomas Pekhart (90' Maciej Rosołek), Marc Gual (66' Steve Kapuadi).
Piast: Frantisek Plach - Ariel Mosór (88' Walerian Gwilia), Miguel Munoz (46' Tomas Huk), Jakub Czerwiński - Arkadiusz Pyrka, Grzegorz Tomasiewicz, Tihomir Kostadinov, Michał Chrapek (67' Miłosz Szczepański), Jorge Felix, Tomasz Mokwa (67' Damian Kądzior) - Fabian Piasecki.
Żółte kartki: Elitim, Ribeiro, Josue (Legia) oraz Munoz, Pyrka (Piast).
Czerwona kartka: Wszołek 64' (Legia, za brutalny faul).
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).
CZYTAJ TAKŻE:
Zdemolowali toalety i nie tylko. Są zdjęcia
Polska może mieć z niego dużo pożytku. Bramkarz "Lisów" zachwyca