Od wczorajszego wieczora media na całym świecie żyją atakiem terrorystycznym, który miał miejsce pod Moskwą. W sali koncertowej Crocus City Hall w Krasnogorsku zginęło ponad 100 osób, a wielu rannych przebywa w szpitalach. Do przeprowadzenia ataku przyznało się Państwo Islamskie (ISIS).
Jednym z uczestników tych wydarzeń był Wiktor Gusiew. Rosyjski dziennikarz sportowy na łamach rosyjskiego serwisu Sport Express opisał przebieg ataku. - W pewnym momencie zobaczyłem pod nami, że ludzie wstają ze swoich miejsc i zaczynają biec w kierunku sceny. Myślałem, że to element show. W tym momencie usłyszałem strzały z karabinów maszynowych, eksplozje i ogień - przyznał.
Zamach ten jest szeroko komentowany głównie przez przedstawicieli świata polityki. Obojętna wobec tych wydarzeń nie została również żona piłkarza Macieja Rybusa. Pochodząca z Osetii Lana Rybus postanowiła podzielić się w mediach społecznościowych krótkimi przemyśleniami na temat śmierci niewinnych osób. - Nie wiemy, co będzie jutro. Niech tak po prostu będzie. I bądźmy ze wszystkimi, którzy są dla nas ważni. Ktoś dzisiaj nie wrócił do domu - napisała w jednej z relacji na Instagramie. W drugiej umieściła czarno-białe zdjęcie Crocus City Hall z tlącą się świeczką.
ZOBACZ WIDEO: Listkiewicz: Lewandowski? Był dobrym duchem drużyny, nie histeryzował
Rosjanka jest żoną polskiego piłkarza od marca 2018 roku. Rybus poznał ją na początku gry w lidze rosyjskiej, a konkretnie w Lokomotiwie Moskwa, którego zawodnikiem był w latach 2017-2022. Później rozegrał jeszcze sezon w Spartaku Moskwa, a obecnie jest zawodnikiem Rubinu Kazań. 34-latek ze względu na rodzinę postanowił kontynuować karierę w Rosji, co jednak nie spotkało się z aprobatą polskiej strony.
Wszystko przez wybuch rosyjskiej agresji na terenach Ukrainy, która rozpoczęła się w lutym 2022 roku i trwa do dzisiaj. Od tego czasu zawodnik nie otrzymał powołania do reprezentacji Polski i nie cieszy się sympatią wśród polskich kibiców.
Zobacz także:
Gorąco wokół Milika. To może być koniec
Porażka reprezentacji U17. Sytuacja grupowa kadrowiczów się komplikuje