Z pewnością nie tak ten wieczór wyobrażali sobie kibice FC Barcelony. Mistrz Hiszpanii przed tygodnie dość niespodziewanie wybrał na Parc des Princes z Paris Saint-Germain 3:2 i jedną nogą był bliżej półfinału Ligi Mistrzów. Rewanż miał być tylko formalnością.
I na początku tak było. Już w 12. minucie pierwszą bramkę strzelił Raphinha. To sprawiło, że PSG miało już dwa gole straty. Blaugrana grał pewnie i zdecydowanie. Paryżanie nie mieli za bardzo nic do powiedzenia. Wszystko zmieniło się w 29. minucie.
Wtedy czerwoną kartkę ujrzał Ronald Araujo. Stoper Dumy Katalonii jest pewnym punktem obrony zespołu. W tym momencie cała gra FC Barcelony się posypała. W piłkarzach widać było, że mocno dotknęła ich strata i nie byli w stanie kompletnie stworzyć sobie akcji. A PSG ruszyło do ataku.
I ten atak był skutecznie. Piłkarze paryskiego klubu nie mieli żadnego problemu ze stworzeniem sobie sytuacji bramkowych, a w kadrze i sztabie szkoleniowym Barcelony było nerwowo (dodatkowe dwie czerwone kartki ujrzał sztab trenerski, w tym Xavi), co nie pomagało w grze.
ZOBACZ WIDEO: 6 lat, a już czaruje. Zobacz, co potrafi syn reprezentanta Polski
Swoją ostatnią bramkę Paris Saint-Germain strzeliło pod koniec spotkania, a dokładnie w 89. minucie. Jej autorem był Kylian Mbappe. Przy tej sytuacji pod swoją bramkę wrócił nawet Robert Lewandowski, aby zapobiec większej porażce. Oprócz niego zrobiło to tylko trzech piłkarzy gospodarzy. Polak walczył do samego końca, jednak na niewiele to się zdało.
FC Barcelona odpadła z dalszej rywalizacji w Lidze Mistrzów. Paris Saint-Germain w półfinale zmierzy się z Borussią Dortmund. W środę poznamy kolejnych uczestników fazy medalowej. Bayern Monachium podejmie Arsenal, a Manchester City zmierzy się z Realem Madryt.
Zobacz także:
Lewandowski przemówił po dramacie Barcelony. No i to zdjęcie
"Skandal". Hiszpańskie media grzmią po meczu z PSG