Janusz Niedźwiedź: Mogę to obiecać za siebie i zespół

PAP / PAP/Michał Meissner / Janusz Niedźwiedź nie poprawił sytuacji Ruchu Chorzów
PAP / PAP/Michał Meissner / Janusz Niedźwiedź nie poprawił sytuacji Ruchu Chorzów

W meczu na Stadionie Śląskim, przy pięćdziesięciu tysiącach kibiców, Ruch Chorzów przegrał z Widzewem Łódź 2:3 i jest krok od spadku z PKO Ekstraklasy. Trenerzy obu drużyny ocenili spotkanie.

Cudu w Chorzowie nie będzie. Po trzech awansach z rzędu Ruch jest coraz bliżej degradacji. W sobotę, przy rekordowej widowni na Stadionie Śląskim, Niebiescy przegrali z Widzewem Łódź 2:3.

Do końca pozostało pięć kolejek. Mimo dość dużej straty Janusz Niedźwiedź wciąż wierzy w możliwość utrzymania. - Na pewno nie zwiesimy głów. Mogę to obiecać za siebie i zespół, że będziemy do ostatniej minuty ostatniego meczu walczyć, dawać z siebie sto procent. Trudno przewidzieć, ile szans na utrzymanie jeszcze zostało, czy 1 procent, czy pół procenta. Trzeba zacząć wygrywać mecze. Wiele celów mamy do zrealizowania. Trudno zgadywać, jak ułoży się tabela za pięć kolejek, ale my po prostu chcemy zrobić wszystko, co w naszej mocy, by tę sytuację odwrócić. Jeśli nawet mamy zejść ze sceny, to tak, by nie mieć sobie nic do zarzucenia - powiedział trener na pomeczowej konferencji, cytowany przez klubowy portal.

- Byliśmy świadkami wydarzenia historycznego w XXI wieku. 50 tysięcy na trybunach, to pokazuje skalę obu klubów, i to, jak kibice w sytuacji, w której jesteśmy przychodzą, oglądają nas i wspierają często od pierwszej do ostatniej minuty. Nasze wyniki, mówiąc delikatnie, nie rozpieszczają. Zespół, mówiłem to wiele razy i powtórzę po raz kolejny, bardzo mocno chce i bardzo mocno walczy, by te wyniki zmienić. Brakuje nam konkretów, czasem lepszej decyzji, wykonania. Mówię to mimo zdobycia dwóch bramek i ostatnich sekund, gdy Feliks mógł dać nam remis - dodał Niedźwiedź.

W dużo lepszym nastroju po spotkaniu był Daniel Myśliwiec, który będąc trenerem Stali Rzeszów nie był w stanie pokonać Ruchu, a jako szkoleniowiec Widzewa uczynił to już po raz drugi. - Siedemdziesiąt minut bardzo dobrego widowiska, o wysokiej kulturze gry po obu stronach. Co bardzo mnie cieszy, liczba sytuacji wreszcie była wystarczająca, by prowadzić nawet wyżej niż 2:0, ale nie było też tak, że przeciwnika nie było na boisku - stwierdził trener.

- Po 70 minucie działy się już rzeczy, które zdecydowanie zbliżały nas na boisku do określenia mecz przyjaźni. Życzę dużo zdrowia dla waszego ważnego piłkarza, Sikory. Mam nadzieję, że wróci jak najszybciej i będzie cieszyć Ruch swoją grą. Trybuny, 50 tysięcy widzów, duży szacunek. To coś niepowtarzalnego, niepodrabialnego. Nie mam słów, by opisać to, co się działo na stadionie. Długo się coś takiego nie wydarzy. Taka oprawa, okoliczności, powinny być dopełnieniem meczu, w którym walczy się o mistrzostwo Polski, ale te okoliczności wokół naszych klubów są inne. Bardzo dziękuję w imieniu swoim, drużyny, klubu, za tak liczne wsparcie - podsumował Daniel Myśliwiec.

Czytaj także:
50 tysięcy na trybunach. Ewenement na skalę światową
Strzelał w PKO Ekstraklasie, teraz trafił dla Wieczystej Kraków

ZOBACZ WIDEO: 6 lat, a już czaruje. Zobacz, co potrafi syn reprezentanta Polski

Źródło artykułu: WP SportoweFakty