Pierwszego gola kielczanie stracili już w 7. minucie za sprawą Afimico Pululu. Ten sam gracz wykorzystał również rzut karny w 34. minucie. Z kolei w doliczonym czasie drugiej połowy wynik meczu na 3:0 ustalił Kristoffer Hansen. Więcej o przebiegu meczu przeczytasz TUTAJ.
- Wiedzieliśmy, z kim gramy i wiedzieliśmy, że nie możemy się "odkryć" w tym meczu. Lecz jeśli w meczu o taką stawkę popełniamy tak proste indywidualne błędy, to ciężko jest czegoś szukać dobrego. Oczywiście mieliśmy swoje momenty. Wydawało się, że zdobyliśmy prawidłowego gola i mógł ten mecz zupełnie inaczej wyglądać. Za chwilkę w drugą stronę rzut karny i było już 2:0 - mówił na pomeczowej konferencji prasowej Kamil Kuzera.
Szkoleniowiec miał na myśli trafienie z 23. minuty, kiedy to do siatki po strzale z rzutu wolnego trafił Dawid Błanik, ale na spalonym był uczestniczący w tej akcji Yoav Hofmeister. Z kolei po zmianie stron Korona miała potrójną sytuację w ciągu kilku sekund, ale strzały Bartosza Kwietnia oraz Marcela Pięczka odbił Zlatan Alomerović, a dobitka Adriana Dalmau poleciała obok bramki.
ZOBACZ WIDEO: Korzeniowski dostał w "tyłek", kiedy był dzieckiem. "Nie miałem nawet butów na trening"
- Po przerwie mieliśmy dwie stuprocentowe sytuacje do tego, żeby wrócić do meczu, natomiast ich nie wykorzystaliśmy, a w końcówce popełniliśmy błąd, którego nie powinniśmy popełnić i skończyło się jak się skończyło - ocenił trener Koroniarzy.
Mowa ciała szkoleniowca oraz ton głosu podczas spotkania z dziennikarzami wskazywała jednak na pewnego rodzaju zrezygnowanie. Największy żal Kuzera miał o indywidualne błędy.
- Możemy rozmawiać na temat pracy, na temat struktury gry, na temat organizacji gry, natomiast nie ma się co oszukiwać, że popełniamy błędy indywidualne i w meczu z takim przeciwnikiem, który naprawdę operuje bardzo dobrą piłką, jeżeli je popełniasz, to ciężko jest szukać czegoś dobrego - stwierdził.
- Nie skorzystaliśmy ze swoich momentów. Nie było argumentów w drużynie Korony Kielce, także wśród całych piłkarzy. Spójrzmy na przykład na Danny'ego Trejo - cztery próby drybblingu, cztery razy zatrzymany i to w najprostszy możliwy sposób - dodał.
Oczywiście pewną okolicznością łagodzącą może być fakt, że Jagiellonia Białystok walczy o mistrzostwo kraju, a Korona jest na zupełnie przeciwnym biegunie PKO Ekstraklasy. Jednak w przypadku ekipy z województwa świętokrzyskiego, nie ma już co patrzeć na klasę rywala, bo do utrzymania potrzebne są punkty.
- Na tle Jagiellonii Białystok momentami wyglądaliśmy bardzo blado i w tej sytuacji trudno mówić o tym, że jest się w stanie nawiązać równorzędną walkę, chociaż tak się jeszcze mówiło przed tym meczem. Pozycja w tabeli i nie tyle luz, co pewność siebie, jaką dzisiaj ma Jagiellonia, pewne rzeczy determinuje. Co by się nie powiedziało w tej chwili, to na pewno nie wybrzmi dobrze - zakończył Kamil Kuzera.
Korona nadal znajduje się w strefie spadkowej. Do pierwszej bezpiecznej Puszczy Niepołomice kielczanie tracą jeden punkt. A do końca sezonu czekają ich jeszcze domowe starcie z Ruchem Chorzów w sobotę, 18 maja oraz wyjazdowe z Lechem Poznań tydzień później.