Antoni Łukasiewicz: Mecz z Odrą to optymistyczny prognostyk

- Myślę, że nasza gra w pierwszej połowie była naprawdę widowiskowa - powiedział Antoni Łukasiewicz po zwycięstwie Śląska Wrocław nad Odrą Wodzisław. To spotkanie było szczególne dla przyjaciela Łukasiewicza - Sebastiana Mili, któremu niedawno urodziła się córka. - Był to dla niego na pewno niesłuchanie ważny mecz - stwierdził Łukasiewicz.

Mimo zwycięstwa 4:0 nad Odrą, piłkarzom Śląska, z małymi wyjątkami, to spotkanie nie pozostanie na długo w pamięci. Wodzisławianie byli tylko tłem dla dobrze grającej drużyny Śląska, która już w pierwszych 45 minutach rozstrzygnęła losy pojedynku. - Na pewno ta pierwsza połowa dobrze się dla nas ułożyła. Szybko strzeliliśmy bramki. Pierwszy gol dodał nam skrzydeł, później poszliśmy za ciosem i w sumie w pierwszej odsłonie spotkania rozstrzygnęliśmy jego losy. Chwała nam za to i trzeba się z tego naprawdę cieszyć. Ostatnio było trudniej z przeciwnikami. Wiadomo, że Odra zajmowała ostatnie miejsce. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że na pewno nie jest w najlepszej dyspozycji. Trener nas uczulał przed rozprężeniem, szczególnie na początku meczu. Dobrze jednak do tego spotkania podeszliśmy, stworzyliśmy sobie dużo sytuacji - powiedział Antoni Łukasiewicz.

O ile za pierwszą część spotkania piłkarzy trenowanych przez Ryszarda Tarasiewicza należy pochwalić, to w drugiej było już zdecydowanie gorzej. - Myślę, że nasza gra w pierwszej połowie była naprawdę widowiskowa - zdobyliśmy cztery gole. Szkoda, że w drugiej części zawodów graliśmy zbyt statycznie. Mogliśmy pokusić się o spokojniejszą grę i wtedy wydaje mi się, że otworzyłoby się więcej okazji do strzelenia kolejnych goli. Niektórzy kibice być może w jakiś sposób są zawiedzeni, ale mimo wszystko najważniejsze jest chyba to, że zdobyliśmy trzy punkty, wygraliśmy 4:0. To bardzo optymistyczny prognostyk przed najbliższymi spotkaniami - dodał pomocnik drużyny ze stolicy Dolnego Śląska.

Sobotni pojedynek był szczególny dla Sebastiana Mili, któremu niedawno urodziła się córeczka. Jako pierwszy dowiedział się o tym właśnie Łukasiewicz. - Tak to prawda, że pierwszy się dowiedziałem, iż Sebastian Mila został ojcem. Moja małżonka była w kontakcie z narzeczoną Sebastiana. Dostałem od niego SMS-a, od razu mu odpisałem z gratulacjami. Wszyscy tak naprawdę jesteśmy rodziną i każdy z nas to na swój sposób przeżywa. Sebastian najbardziej, ale my też jesteśmy szczęśliwi razem z nim. To zawsze nowy człowiek w naszym środowisku - wyjaśnił w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl wychowanek Polonii Warszawa.

On sam, mimo że również jest ojcem, nie miał okazji, by koledzy z drużyny sprawili mu słynną kołyskę. - Tak się złożyło, że akurat wtedy byłem w Portugalii. W spotkaniu bezpośrednio po narodzinach mojego syna strzeliliśmy gola, ale niestety koledzy zapomnieli zrobić mu kołyskę. W meczu z Odrą natomiast wygraliśmy 4:0, Sebastian Mila zdobył dwa gole, więc lepszego występu sobie nie mógł wymarzyć - powiedział Antoni Łukasiewicz. - Nie ma co ukrywać - narodziny dziecka to jedna z najpiękniejszych chwil w życiu człowieka, a dla piłkarza tym piękniejsza, że ma szansę podzielić się swoją radością z większą publicznością - zakończył.

Komentarze (0)