To już oficjalne. Po roku spędzonym bez pracy, na ławkę trenerską wraca Marek Papszun. 49-latek ponownie obejmie Raków, któremu postara się przywrócić zatracony w obecnym sezonie blask.
"Medaliki" bowiem, na kolejkę przed końcem sezonu, zajmują w tabeli dopiero 6. miejsce, bez szans na grę w europejskich pucharach w kolejnym sezonie. Czy Papszun zdoła ponownie poukładać zespół, który wyprowadził z II ligi na szczyt Ekstraklasy?
- Nie wiem czy Raków będzie mistrzem, bądź zdobędzie Puchar Polski, ale myślę, że trener Papszun po prostu pasuje do tego klubu. To będzie mocniejszy Raków niż w tym sezonie - komentuje w rozmowie z WP SportoweFakty były reprezentant Polski, Maciej Murawski.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: głośno o polskim bramkarzu. Zobacz, co wyrzucił w trybuny
Polski trener ma trudniej
Takiego obrotu sprawy jeszcze rok temu nikt jednak nie zakładał. Papszun, po 7 latach w Częstochowie, odchodził w glorii chwały, jako twórca wielkiego Rakowa, który z drużyny drugoligowca zbudował mistrza Polski. To miało być windą dla jego trenerskiej kariery. W kontekście jego nazwiska pojawiały się takie kluby jak Szachtar Donieck czy Schalke 04, a także reprezentacje - Polski, Łotwy czy Kanady.
Ostatecznie jednak żadna z pojawiających się w mediach opcji nie wypaliła. Czy zatem powrót do Rakowa należy rozpatrywać jako porażkę Papszuna?
- Nie nazwałbym tego porażką, ale na pewno jest to jakieś rozczarowanie. Chociaż nie wiem, czy na pewno należy tu winić samego Marka Papszuna. To raczej wina naszej Ekstraklasy, która jest tak, a nie inaczej traktowana. Sukces w naszej lidze nie jest czymś co powoduje, że poważne zagraniczne kluby ustawiają się w kolejce do danego trenera. Maciej Skorża też musiał wyjechać aż do Japonii - kontruje Maciej Murawski.
- Polskiemu trenerowi w wyjeździe za granicę mogą pomóc dwie rzeczy. Jedna to sukces w pucharach, czyli zrobienie czegoś ponad stan, pokazanie, że zespół polski też może grać atrakcyjną, skuteczną piłkę. Druga to natomiast historia jako byłego piłkarza jak np. Jan Urban, który dostał przez to szansę pracy w Osasunie. Marek Papszun nigdy nie grał natomiast na takim poziomie - dodaje ekspert.
Murawski zwraca także uwagę na cechy charakterologiczne Papszuna. Wiadomo bowiem, że to trener rządzący mocno autorytarnie. Wpuszczenie natomiast takiej postaci do klubu może być przez niektórych odbierane jako spore ryzyko.
- Trzeba też pamiętać o pewnych cechach Marka Papszuna. On w Rakowie decydował o wszystkim. W dużych klubach to jednak nie jest takie oczywiste, by jedna osoba decydowała o wszystkim. To też mogło być brane pod uwagę przez ludzi oceniających trenera Papszuna. W Rakowie natomiast pozwolą mu rządzić tak jak wcześniej, bo to też tam przynosiło wymierne efekty.
Przebudowa?
Przed Markiem Papszunem jednak sporo pracy. Klub, który przed rokiem zostawiał jako mistrza Polski, a także zdobywcę krajowego pucharu, dziś popadł w przeciętność. Nie pomogło nawet bardzo bogate, jak na polskie warunki, okienko transferowe, w trakcie którego ściągnięto m.in. Johna Yeboaha za 1,5 mln euro, Ante Crnaca za 1,3 mln czy Sonny'ego Kittela.
Media już prześcigają się na kwoty, jakie tego lata ma otrzymać Papszun na przebudowę drużyny. Pytanie jednak czy skład, w którym wciąż jest sporo zawodnik, którzy sięgali po mistrzostwo rok temu, potrzebuje tak gruntownej rekonstrukcji.
- Raków wciąż ma dobrych zawodników, to nie ulega wątpliwości. Myślę, że nie potrzeba tam wielkiej przebudowy, ale tak jak zawsze, co roku, trzeba odświeżyć kadrę. Poszukać piłkarzy, którzy mogą wnieść nową jakość - ocenia Maciej Murawski.
- Na pewno teraz piłkarze będą też dużo bardziej głodni sukcesu. Ten sezon po mistrzostwie bywa bowiem trudny mentalnie. Ciężko wejść na szczyt, ale powtórzyć to drugi raz jest jeszcze ciężej. Już nie jest to tak emocjonujące, nie dajesz z siebie tyle co wcześniej, bo już raz to osiągnąłeś. Dodatkowo też pamiętajmy, że w tym sezonie Raków grał w europejskich pucharach, co również miało wpływ na grę i wyniki - dodaje nasz rozmówca.
Czytaj także:
- Polak błysnął w derbach Stambułu [WIDEO]
- Ederson wyprzedził Schmeichela