Jest już pewne, że ŁKS Łódź zakończy sezon 2023/24 na ostatnim miejscu w tabeli PKO Ekstraklasy.
Beniaminek żegna się z elitą w dość słabym stylu. W poniedziałek zespół prowadzony przez Marcina Matysiaka przegrał po raz piąty z rzędu.
Pierwsza połowa spotkania z Zagłębiem Lubin była fatalna. "Miedziowi" mieli olbrzymią przewagę i tylko przez swoją nieskuteczność nie prowadzili wyżej.
- Trzeba uczciwie powiedzieć, że pierwsza połowa była słaba w naszym wykonaniu. Zagłębie dominowało, miało przewagę. Zdawałem sobie sprawę, że początek meczu może być ciężki, w głowach zawodników siedziała ostatnia przegrana z Piastem Gliwice i widać było, że nie mieli pewności w grze. Brakowało determinacji, mocniejszego doskoku do przeciwnika. Zagłębie zbyt swobodnie operowało piłką, kreowało sytuacje - mówił trener Matysiak na konferencji prasowej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Siadło idealnie! Bramkarz nic nie mógł zrobić
- Druga połowa była już zdecydowanie lepsza. Na początku mieliśmy 2-3 sytuacje. To był fragment naszej lepszej gry i oczywiście zostaliśmy skarceni, straciliśmy kolejnego gola. Zagłębie ponownie nas zdominowało, ale potrafiliśmy odpowiedzieć. Walczyliśmy do końca, żeby przynajmniej zremisować - mówił Matysiak.
Trener ŁKS-u nie chciał na siłę szukać pozytywów, bo zdawał sobie, że takowych za bardzo nie było. Zwrócił jednak uwagę na postawę młodych zawodników, w szczególności Aleksandra Iwańczyka, który zdobył bramkę na 2:1. - Dają sygnał i pokazują, że warto na nich stawiać - powiedział.
- Szukamy zawodników, którzy dadzą pozytywną energię i Olek kimś takim jest. Obserwowałem go już w drugim zespole, analizowaliśmy jego grę i stwierdziliśmy, że to odpowiedni moment, żeby dać mu szansę - komentował trener ŁKS-u.