Gracz Wisły: Hiszpański projekt w teorii upadł. Wyznaje, że nic nie wychodziło

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Miki Villar
Getty Images / Miki Villar
zdjęcie autora artykułu

- Mówi się, że hiszpański projekt w Wiśle w teorii upadł, bo nie uzyskaliśmy awansu - stwierdza w rozmowie z nami Miki Villar, piłkarz Wisły Kraków. Drużyna Alberta Rude poniosła klęskę, nie zapewniając sobie nawet udziału w barażach o Ekstraklasę.

Drużyna Wisły Kraków nie zrealizowała celu postawionego przed nią w tym sezonie. Nie tylko nie wywalczyła awansu do Ekstraklasy, ale nawet nie awansowała do baraży. Zespół prowadzony przez Alberta Rude  kończy sezon w kompromitujący sposób - dopiero na 10. miejscu w Fortuna I lidze.

Pewne jest, że zespół "Białej Gwiazdy" czekają kolejne głębokie zmiany personalne. - Mam takie poczucie, że w tym roku więcej cierpiałem, niż się cieszyłem - mówi nam jeden z hiszpańskich piłkarzy krakowskiego klubu, Miki Villar. I próbuje wyjaśnić przyczyny klęski.   Justyna Krupa, WP SportoweFakty: Dlaczego Wisła była w tym sezonie drużyną o dwóch twarzach? Jedną pokazywała w Pucharze Polski, a zupełnie inną, tę gorszą, w Fortuna I lidze. Miki Villar, piłkarz Wisły Kraków: Tak, trudno znaleźć wyjaśnienie tej sytuacji. W Pucharze Polski  wychodziło nam wszystko, a w lidze ostatnio - nic. W końcówce było kilka meczów, które po prostu musieliśmy wygrać, a tak się nie stało. Pojawiły się czerwone kartki, a zwykle gdy ktoś z naszych zawodników jest wyrzucany z boiska, to ostatecznie kończy się to tak, że przegrywamy mecz. Choć osobiście uważam, że te ostatnie czerwone kartki były przesadzoną decyzją ze strony sędziów. Generalnie wszystko, co tylko mogło pójść źle, to poszło źle.

Trener Albert Rude na konferencji po meczu oświadczył, że jest usatysfakcjonowany tym, że poprawił mentalność drużyny. Jeśli tak, to dlaczego mentalnie nie byliście gotowi na szybkie przestawienie się na wyzwania ligowe po Pucharze Polski? Dlaczego ten "mindset", o którym mówił, działał tylko w PP, a nie w lidze?

Bardziej, niż o mentalność, chodzi o to, że zespoły, które z nami ostatnio rywalizowały w lidze, doskonale wiedziały, co mają przeciwko nam grać. Nie mieliśmy żadnego meczu, w którym czulibyśmy się komfortowo. Nie wiem, do czego ma się odnosić ta kwestia mentalności. Czuliśmy w Pucharze Polski, że czego byśmy nie zrobili, to będzie dobrze. W lidze było odwrotnie. Nie potrafię tego zrozumieć.

Może ten zespół nie potrafi cierpieć na boisku? Czasem się mówi, że są drużyny odpowiednie tylko na dobre czasy.

W lidze cierpieliśmy często. Być może te oczekiwania, które na siebie nałożyliśmy, były zbyt wygórowane? Funkcjonowaliśmy z etykietką jednej z najlepszych drużyn w I lidze. Przychodziły jednak mecze, w których może trzeba było zrobić coś innego, niż funkcjonować jako ta "jedna z najlepszych drużyn".

Spędził pan w Wiśle półtora roku. Tym większe pewnie rozczarowanie, że znów wasze nadzieje się rozwiały.

Bardzo żałuję, że doszło do takiej sytuacji. Od kiedy przybyłem do Krakowa, ludzie mnie bardzo wspierali, świetnie przyjęli. Czułem się tu, w Wiśle, szczęśliwy. Przykro mi, że wydarzyło się to, co się wydarzyło. Ostatnie miesiące nie były jednak łatwe. Były pewne rzeczy, które nie powinny mieć miejsca, a jednak musieliśmy przejść nad tym do porządku dziennego. Takie jest życie. Raz świętujesz, jak my po zdobyciu Pucharu Polski, a kiedy indziej przychodzi pocierpieć. Mam takie poczucie, że w tym roku więcej cierpiałem, niż się cieszyłem. Szkoda, bo w poprzednim sezonie czułem się istotnym graczem, czułem się szczęśliwy. W tym sezonie osobiście odbierałem to inaczej.

Poprzez te rzeczy, które "nie powinny mieć miejsca" rozumie pan sprawy boiskowe, czy pozaboiskowe? Jak np. opóźnienia w wypłatach, które przecież miały miejsce?

Tak globalnie. To, co nas utrzymywało w pewnej jedności, to zawsze był zespół. Uważam, że mieliśmy bardzo dobrą atmosferę w szatni, dobrze się dogadywaliśmy. Między Hiszpanami, Polakami. Jest nas tu sporo, jeśli chodzi o graczy z Hiszpanii, a mimo to nie było żadnych problemów między tymi grupami. Zawsze było dużo żartów, uśmiechów, czuliśmy się jak w rodzinie. Trzeba jednak przyznać, że w Wiśle trudno o momenty "normalne", o taki spokojny czas. Choć mam takie poczucie, że jeśli teraz stąd odejdę, to jako lepszy człowiek. O ile odejdę, bo tego jeszcze nie wiem tak naprawdę. Natomiast te pozytywne i negatywne rzeczy, które tu przeżyłem, sprawiły, że bardzo dojrzałem.

Mówi pan, że nie wie, czy odejdzie. Od czego to zależy?

Nie wiadomo, co teraz się wydarzy. Mówi się wprost, że ten hiszpański projekt w Wiśle w teorii upadł, bo nie uzyskaliśmy awansu. To jednak dość ogólne podejście. Trzeba jednak również spojrzeć na dokonania indywidualne poszczególnych graczy. I później podejmować konkretne decyzje. Wisła to miejsce szczególne. Miejmy nadzieję, że wszystko pójdzie tu dobrze. Ja byłem tu szczęśliwy, ale nie wiem, co wydarzy się dalej.

Rozmawiała: Justyna Krupa ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jak się żegnać, to z przytupem. Klopp nieźle zaszalał!

12-tysięczne miasto w ekstraklasie. "Niech mnie ktoś uszczypnie" Sięgnie po niego Michał Probierz? Zaplanowano spotkanie z trenerem Aston Villi

Źródło artykułu: WP SportoweFakty