Spotkanie w Lipsku upływało pod znakiem rekordu Cristiano Ronaldo, który zaczynając od 1. minuty, zapewnił sobie szósty z rzędu udział w mistrzostwach Europy, a takiego wyczynu nie dokonał jeszcze nikt.
Jubileusz był zacny, ale widowisko w pierwszej połowie już niekoniecznie. "CR7" i spółka mieli przewagę, próbowali atakować, jednak konkretów było bardzo niewiele. Czesi skupili się na defensywie, lecz trudno im było coś zarzucić, bo unikali błędów i radzili sobie z większością prostopadłych podań - czy to do gwiazdora Al-Nassr, czy jego kolegów.
W nielicznych sytuacjach dobrze bronił Jindrich Stanek. Okazji do błędu nie miał w nadmiarze, bo solidnie wyręczali go koledzy.
Po drugiej stronie boiska też działo się niewiele. Podopieczni Ivana Haska jeśli już atakowali, to skrzydłami, a nie środkiem i choć kilka razy po takich akcjach zrobiło się gorąco, to w ich szeregach również szwankowało wykończenie.
Po przerwie było ciekawiej, bowiem przewaga Portugalczyków wzrosła, choć nadal można było odnieść wrażenie, że prowadzą swoje akcje jednostajnym tempem. Za tę grę na niższym biegu przyszło im w końcu zapłacić. W 62. minucie nasi południowi sąsiedzi wyprowadzili kapitalny cios. Piłka trafiła do stojącego przed polem karnym Lukasa Provoda, a ten uderzył technicznie nie do obrony i w Lipsku zaczęło pachnieć sensacją!
Czesi mieli w garści sensacyjne prowadzenie i być może utrzymaliby je do końca, gdyby sami nie podarowali rywalom wyrównania. Już po siedmiu minutach było 1:1 w kuriozalnych okolicznościach. Stanek obronił strzał głową Nuno Mendesa, ale odbił piłkę w taki sposób, że trafił w piszczel Robina Hranaca i stoper Viktorii Pilzno strzelił samobója.
Portugalczycy poczuli krew i w końcówce napierali już z ogromną mocą. Po skutecznej główce Diogo Joty w 87. minucie radość odebrała im wideoweryfikacja i spalony, jednak w doliczonym czasie dopięli swego i złamali dzielnych Czechów, zapewniając sobie pełną pulę. Mieli przy tym sporo szczęścia, bo Hranac w dość łatwej sytuacji przepuścił piłkę dośrodkowaną z lewego skrzydła i rezerwowy Francisco Conceicao (wszedł na boisko dosłownie chwilę wcześniej) potężną bombą z kilku metrów nie dał szans Stankowi.
Portugalia pokazała charakter i Portugalia triumfuje, a nasi południowi sąsiedzi czują ogromny niedosyt. Nie są jednak bez szans w następnych starciach z Gruzją i Turcją, skoro przeciwko najmocniejszemu rywalowi w grupie F wypadli całkiem obiecująco.
Portugalia - Czechy 2:1 (0:0)
0:1 - Lukas Provod 62'
1:1 - Robin Hranac (sam.) 69'
2:1 - Francisco Conceicao 90+2'
Składy:
Portugalia: Diogo Costa - Diogo Dalot (63' Goncalo Ignacio), Pepe, Ruben Dias, Joao Cancelo (90' Nelson Semedo), Bernardo Silva, Bruno Fernandes, Vitinha (90' Francisco Conceicao), Nuno Mendes (90' Pedro Neto), Cristiano Ronaldo, Rafael Leao (63' Diogo Jota).
Czechy: Jindrich Stanek - Tomas Holes (90+3' Tomas Chory), Robin Hranac, Ladislav Krejci, Vladimir Coufal, Pavel Sulc (79' Petr Sevcik), Tomas Soucek, Lukas Provod (79' Antonin Barak), David Doudera, Jan Kuchta (60' Ondrej Lingr), Patrik Schick (60' Mojmir Chytil).
Żółte kartki: Rafael Leao, Francisco Conceicao (Portugalia) oraz Patrik Schick (Czechy).
Sędzia: Marco Guida (Włochy).
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Eksperci wskazują idealnego kandydata do składu na Austrię