Śląsk Wrocław przegrał w pierwszym meczu z FC Sankt Gallen 0:2, ale w rewanżu nie zamierzał składać broni. Wojskowi prowadzili już dwoma bramkami, ale później ich sytuację komplikowały czerwone kartki i rzut karny, który otrzymali goście ze Szwajcarii. Ostatecznie przyjezdni pomimo porażki 2:3 awansowali do IV rundy kwalifikacji Ligi Konferencji Europy.
W czwartkowym spotkaniu nie brakowało niestety negatywnych emocji. Arbiter podjął kilka decyzji, które wywołały spore kontrowersje i wprowadziły niepotrzebną nerwowość. W końcówce rywalizacji "jedenastkę" obronił Rafał Leszczyński i mógł jeszcze utrzymać gospodarzy w grze.
Ten stały fragment gry został jednak powtórzony i druga próba okazała się już skuteczna. Bramkarz polskiej drużyny w pomeczowym wywiadzie nie krył swojego rozczarowania.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Można oglądać bez końca. Bramka stadiony świata
- Na pewno to boli, bo wszyscy zostawiliśmy tutaj dzisiaj serce. Było dużo emocji, widowisko było dobre i mogło się podobać. Szkoda, że kończy się nasza przygoda i uciekają punkty do rankingu polskich klubów - mówił.
Zawodnik Śląska odniósł się także do postawy sędziego czwartkowych zawodów. Kontrowersje wzbudziła druga żółta kartka dla Aleksa Petkowa za symulowanie. Leszczyński nawiązał także do sytuacji z ręką Nahuela Leivy, po której przeciwnicy wykonywali rzut karny.
- Zabrakło lepszej skuteczności w pierwszym meczu. Szkoda, że schodzimy pokonani po tym rzucie karnym. Dla mnie to jest trochę kontrowersyjne, Nahuel został nabity z półmetrowej odległości będąc tyłem do piłki. W jedną stronę gwiżdżemy, a w drugą nie. Jest duża złość - zakończył.
Czytaj także:
Skandal we Wrocławiu. Decyzji sędziego nie da się wytłumaczyć
Wysyp czerwonych kartek, przepychanki. Kabaret we Wrocławiu [WIDEO]