FC Barcelona udanie rozpoczęła sezon 2024/25 w La Lidze i to pomimo zawirowań związanych z rejestracją zawodników. 2:1 z Valencią, 2:1 z Athletic Bilbao, a w 3. kolejce drużyna Hansiego Flicka udała się na Campo de Futbol de Vallecas. Rayo Vallecano nie jest w ostatnim czasie ulubionym przeciwnikiem Barcy (zaledwie jedna wygrana w sześciu ostatnich meczach).
Mimo to Barcelona była oczywiście faworytem wtorkowego starcia, dlatego wydarzenia z 10. minuty trzeba określić jako sporą niespodziankę. Po akcji prawą stroną goście spuścili z oczu Unaia Lopeza i ten dał prowadzenie ekipie Rayo. Wydaje się, że zdecydowanie więcej mógł w tej sytuacji zrobić Marc-Andre ter Stegen. Dostał dość lekki strzał przy bliższym słupku. Niemiec nie zdążył jednak z interwencją i przepuścił piłkę do siatki.
Później Barcelona biła głową w mur, ale w końcu doczekała się bramki wyrównującej. Dobrze grający tego wieczora Raphinha podał w pole karne, Pedri idealnie przyjął piłkę i uderzył nie do obrony przy samym słupku.
Robert Lewandowski nie miał zbyt wielu okazji, żeby się wykazać, ale w końcu doczekał się swojej szansy. Po strzale Lamine Yamala bramkarz Rayo odbił piłkę wprost pod nogi kapitana reprezentacji Polski. Ten wyczekał na odpowiedni moment i lekkim strzałem po ziemi trafił do siatki.
Ale radość "Lewego" trwała raptem kilkadziesiąt sekund. Sędzia Cesar Soto Grado został zawołany do monitora przez VAR, ponieważ w początkowej fazie akcji Jules Kounde nadepnął na nogę rywala w momencie próby odbioru piłki i koniec końców gol nie został uznany.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewandowski sprawdził się z kolegą. Tylko spójrz
CZYTAJ TAKŻE:
To naprawdę się stało. Kuriozalny powód przełożenia meczu
Nie miał sobie równych. Ależ liczby Wojciecha Szczęsnego!