FC Barcelona jest na fali wznoszącej. Ekipa Hansiego Flicka obiecująco zaczęła sezon, a w trzech ostatnich spotkaniach odniosła trzy zwycięstwa, zdobywając aż 13 bramek. Istotny wkład w tak efektowny obraz gry ma Robert Lewandowski. Wciąż natomiast na debiut w Barcelonie czeka Wojciech Szczęsny.
Flick jasno zapowiedział, że w hicie Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium nie ma co oczekiwać pojawienia się Polaka w bramce. Inaki Pena na razie nie ustąpi miejsca Szczęsnemu. W Polsce nie brakuje głosów zdziwienia, że nie chce stawiać byłego reprezentanta Polski. Dlaczego, mimo ściągnięcia doświadczonego bramkarza, nie doszło na razie do zmiany w bramce Barcelony?
- Inaki Pena to zawodnik z akademii - przypomina Arnau Blanch, dziennikarz katalońskiego "Diari Ara". Pena trafił do Barcelony już 13-latek, więc dla wielu w klubie jest chłopakiem "stąd". - Wcześniej pokładano w nim duże nadzieje. W zeszłym sezonie podczas przerwy Marc-Andre ter Stegena nie pokazywał jednak odpowiedniej pewności siebie między słupkami - zauważa Blanch.
ZOBACZ WIDEO: Nie, to nie Liga Mistrzów. Gol stadiony świata
I dodaje: - Dlatego mimo jego ostatniej serii występów, nie ma takiego absolutnego przekonania ze strony klubu wobec tego zawodnika - wskazuje nasz rozmówca. A jednak Flick uznał, że Szczęsny pierwsze swoje mecze w Barcelonie oglądać będzie z perspektywy rezerwowego.
- Flick zdecydował, że z Sevillą i Bayernem będzie grał Pena, bo ma za sobą więcej treningów z zespołem, pewną ciągłość. Jest w tym logika. Myślę, że Szczęsny nie zadebiutuje wcześniej niż po najbliższym El Clasico - ocenia Blanch.
Wtóruje mu inny kataloński dziennikarz, Enric Canyellas. Wskazuje on, że Szczęsny może jeszcze potrzebować czasu na adaptację w nowym zespole. Polak trafił do Barcelony na początku października. - Myślę, że to dlatego Flick jeszcze nie decyduje się wstawiać go do pierwszej jedenastki - ocenia i dodaje: - Szkoleniowiec Barcelony wie, że Szczęsny jest gotowy do gry, ale na ten moment uważa, że Inaki Pena powinien mieć szansę się pokazać.
Szczęsny "szczery" i dobrze postrzegany
Jak w ogóle odebrano w Katalonii nagły powrót z piłkarskiej "emerytury" Szczęsnego i jego pojawienie się w Barcelonie? Polskie media oszalały na punkcie przenosin "Szczeny" do katalońskiego klubu, ale czy ten entuzjazm podzielają też w samej Barcelonie?
- Przyjście Szczęsnego jest tu dobrze postrzegane. Zobaczymy, jak będzie się spisywał na boisku. Natomiast poza boiskiem, np. w udzielanych przez niego ostatnio wywiadach wydawał się być otwarty, szczery. Został dobrze odebrany - podkreśla Blanch. - Jasne, była jeszcze polemika wokół tematu palenia, ale byli już w przeszłości inni gracze, którzy też palili papierosy i nie mówiło się o tym aż tyle - wskazuje.
W Katalonii nie dziwią się też, że Szczęsny nie zdecydował się na powrót do polskiej kadry narodowej, mimo reaktywacji klubowej kariery zawodniczej. - To bramkarz, który już ogłosił swoje odejście z reprezentacji. Wrzucił w media społecznościowe piękną fotkę z dzieciństwa itd. Byłoby jednak czymś dziwnym, gdyby po tym wszystkim wrócił też do gry w kadrze, nie tylko do piłki klubowej. Byli już tacy bramkarze, którzy kończyli kariery w reprezentacji, mimo że nadal grali w wielkich klubach, jak Manuel Neuer. Nie widzę tu problemu - mówi Blanch.
"To coś, czego boją się od dawna w Barcelonie"
W środowy wieczór w starciu z Bayernem Szczęsny będzie więc wspierał kolegów, z "Lewym" na czele, z ławki rezerwowych. Barcelona w tym sezonie Ligi Mistrzów przegrała z AS Monaco (1:2) i wygrała z Young Boys Berno (5:0). Teraz czeka ekipę Flicka starcie z byłym pracodawcą niemieckiego szkoleniowca, będącym oczywiście jednocześnie poprzednim klubem polskiego napastnika.
Dla kibiców Barcelony kluczową ostatnio wiadomością w kontekście Lewandowskiego był jego stan zdrowia po przerwie na mecze kadry. Wszak w meczu Polska - Chorwacja doszło do starcia, po którym nie tylko fani "Biało-czerwonych" zadrżeli w obawie o zdrowie "Lewego". Faul Dominika Livakovicia na Polaku, za który bramkarz obejrzał czerwoną kartkę, skończył się wyraźnymi śladami na nodze Polaka, ale na szczęście nie miał raczej długofalowych konsekwencji. W niedzielę w lidze Lewandowski nie tylko zagrał 66 minut, ale zdążył dwukrotnie trafić do bramki Sevilli.
Arnau Blanch nie kryje, że w Barcelonie mogli przeżyć chwile grozy patrząc na starcie Polaka z Chorwatem. - Te problemy Lewandowskiego dołożyły się do ogólnego kłopotu, jaki Barcelona ma w tym sezonie z urazami. Wirus FIFA to coś, czego boją się od dawna w Barcelonie. Wydaje się na szczęście, że ostatecznie nie był to poważny uraz, ale napędził strachu wszystkim w Katalonii - przyznaje dziennikarz.
Justyna Krupa, WP SportoweFakty
Hit Ligi Mistrzów Barcelona - Bayern Monachium w środę o godz. 21. Transmisja w Canal+ Extra 1. Relacja tekstowa NA ŻYWO w WP SportoweFakty.