Ekspert nie ma wątpliwości, co za słowa o Polakach. "W przyszłym sezonie zobaczymy ich obu"

YouTube /  ELEVEN SPORTS PL / Na zdjęciu: Wojciech Szczęsny
YouTube / ELEVEN SPORTS PL / Na zdjęciu: Wojciech Szczęsny

- Choć Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny nie byli głównymi motorami napędowymi FC Barcelony, ich wartość dla drużyny nie podlega dyskusji. Sądzę, że jeszcze nie powiedzieli ostatniego słowa - mówi WP SportoweFaky ekspert La Liga, Cezary Wilk.

Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny mają za sobą bardzo udany sezon w barwach FC Barcelony. Polski duet w czwartek świętował zdobycie mistrzostwa Hiszpanii, a kilka dni wcześniej cieszył się ze zwycięstwa w Pucharze Króla. Wciąż jednak nie wiadomo, czy obaj zostaną w Katalonii na dłużej. Na temat sytuacji kadrowej Blaugrany rozmawiamy z ekspertem La Liga i byłem piłkarzem hiszpańskich klubów, Cezarym Wilkiem.

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty: Z powodów osobistych Wojciech Szczęsny może nie zdecydować się na kontynuowanie kariery. Jak oceniasz jego potencjalną decyzję?
Cezary Wilk, ekspert La Liga, były pomocnik między innymi Real Saragossa i Deportivo La Coruna

: Jestem ostatnią osobą, która będzie wnikała w życie prywatne zawodników, to zupełnie nie moja sprawa. Mogę natomiast oceniać czynniki czysto sportowe. Te przemawiają zarówno za Szczęsnym jak i Lewandowskim. Mam wrażenie, że naszemu napastnikowi kilka razy sugerowano opuszczenie klubu, żeby nie powiedzieć "był z niego wypychany". Z kolei on twardo postanawiał, że chce wypełnić cały kontrakt i raczej wiele się tu nie zmieni.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Pokazał, ile ma koszulek Messiego. To coś więcej niż kolekcja

Jeśli chodzi o Wojtka, chyba każdy chciałby mieć drugiego bramkarza tej klasy. Jest korzystniejszą opcją od Inakiego Peny. Trudno mi uwierzyć, że na przestrzeni całego sezonu będzie rywalizował o miano numeru jeden z Marciem-Andre ter Stegenem. Taki moduł nie do końca się sprawdza. Koniec końców myślę, że jednego i drugiego zawodnika zobaczymy w przyszłym sezonie w FC Barcelonie.

Jaką rolę będą odgrywać?

Z narracji Hansiego Flicka wynika, że w bramce będzie stawiał na swojego rodaka. Przynajmniej na początku sezonu. W trakcie rozgrywek może się natomiast wiele wydarzyć. Wojtek udowadniał, że często dużo się wokół niego dzieje. Swoje minuty pewnie dostanie. Jeśli chodzi o Roberta, wiele zależy od sytuacji na rynku transferowym. Ferran Torres może wystąpić w kilku meczach i zastępować Polaka, ale nasz reprezentant gwarantuje więcej jakości. Dopóki do Katalonii nie trafi następca Lewandowskiego, dopóty będą tam na niego stawiać. Jeżeli jednak zostanie sprowadzona klasowa "dziewiątka", coś się może zmienić. W innym wypadku nie sądzę.

Przed sezonem brak ewentualnego mistrzostwa Hiszpanii dla Realu określano mianem sensacji. W jego trakcie wiele się zmieniło. Czy osobiście jesteś zaskoczony, że tytuł świętują w Katalonii, a nie stolicy?

Przed sezonem się absolutnie tego nie spodziewałem. Chyba wierzyli w to tylko najwięksi optymiści. To samo mogę powiedzieć o grze podopiecznych Hansiego Flicka. Zresztą trudno zakładać zawczasu, że ziszczą się tego typu historie. Spójrzmy na Raphinhe. Z piłkarza niechcianego, którego starano się pozbyć i raczej zawodził, stał się jednym z najlepszych na świecie, być może głównym kandydatem do zdobycia Złotej Piłki.

Sam styl gry FC Barcelony zaskoczył. Flick wcześniej nie grał aż tak ofensywnie. Nowe środowisko stworzyło mu ku temu idealne warunki, co postanowił wykorzystać. I zrobić nam wszystkim prezent. Bo kto nie chciałby podziwiać takiej drużyny? Mecze jego zespołu oglądało się z czystą przyjemnością. W najważniejszych momentach robił show, a chyba o to w piłce nożnej chodzi. Właśnie za to ją kochamy.

Nie mówiłbym też, że wszystko jest dziełem przypadku. Co jakiś czas FC Barcelona potrafi się wzmocnić piłkarzami z zaplecza i mówiąc kolokwialnie - odpalić. Tym razem było podobnie. To coś, w czym Katalończycy biją Real Madryt na głowę i daje im ogromną przewagę nad "Królewskimi".

Jaka była w tym rola Polaków? Mimo wszystko nie można powiedzieć, że byli pierwszoplanowymi postaciami projektu Flicka. Pewnie zaczęlibyśmy od Yamala, Raphinhi, Pedriego, czy nawet Olmo.

Dotarłem nawet do odcinka telewizji zagranicznej, poświęconego tej tematyce, skierowanego chyba do fanów z Ameryki Południowej. Dziennikarz miał wybrać główne filary, które poprowadziły klub do mistrzostwa. W tym zestawieniu zabrakło Roberta wśród pięciu najlepszych piłkarzy. Również podkreślano rolę Flicka. Pytanie, czy to rzeczywiście ma sens. Piłkarz, który strzelił 25 goli, dla najlepiej grającej drużyny w Europie? Musimy to doceniać.

Pewnie nie był najbardziej widowiskowy, ale w piłce chodzi przede wszystkim o strzelanie goli. On to robi seryjnie, nie pierwszy raz. Takich zawodników trzeba doceniać. Być może nie robi największego show, ale sztab szkoleniowy i nawet jego koledzy, doceniają wkład, który wnosi do gry zespołu. Takich piłkarzy rozlicza się ze strzelania bramek, w czym Robert jest świetny.

Nie jest natomiast niezbędny dla FC Barcelony, co pokazały jego absencje. Zespół grał pięknie nawet bez Polaka na boisku. Choć jestem daleki, by mu umniejszać.  Na przykład w dwumeczu z Interem zabrakło "Lewego" i jego absorbowania obrony Interu.

Ja z kolei jestem daleki, by mówić, że z Interem FC Barcelonie czegokolwiek zabrakło. Oglądaliśmy tam kosmiczny futbol i jesteśmy wdzięczni za widowisko, które zgotowali piłkarze obu drużyn. Niuanse sprawiły, że dalej grają Włosi. Fakty, że kibice Realu i FC Barcelony są rozpieszczeni, więc Katalończycy mimo dwóch trofeów, mogą trochę kręcić nosem.

Niemniej analizując grę zespołu, zobaczyliśmy drużynę kompletną i poukładaną. Gdy w końcówce podstawowego czasu gry w Mediolanie Raphinha strzelił na 3:2, wszyscy myśleli, że sprawa jest zamknięta. Potem jeszcze Yamal mógł dobić rywali, ale trafił w słupek. Piłka napisała jednak nieprawdopodobny scenariusz.

Jeśli FC Barcelona odpadła, to jednak czegoś jej zabrakło. Inaczej grałaby dalej.

Oczywiście możemy się spierać i patrzeć na to również w ten sposób. Za to też kochamy piłkę nożną - umożliwia nam spojrzenie na sprawę z różnych perspektyw. Są tacy, którzy powiedzą, że nie można strzelać 6 bramek i odpadać z rywalizacji. Możemy jednak równie dobrze stwierdzić, że nie da się stracić takiej samej liczby i zajść do finału. Tymczasem Inter tam trafił.

W tym miejscu należy się zastanowić, czy FC Barcelona stawiająca na defensywę, byłaby równie skuteczna. To chyba cena projektu Flicka. Wyszedł z założenia, że będzie grał ofensywnie, co może odbić się na liczbie straconych bramek. Filozofia była taka, żeby zawsze strzelić jedną więcej od rywali i świętować kolejne sukcesy. W Lidze Mistrzów się jednak nie udało. Niemniej patrząc na jego zespół, obrał właściwą taktykę. Śmiem twierdzić, że FC Barcelona grająca niżej nie byłaby równie groźna i koniec końców wypadała słabiej.

Co dalej?

Sam jestem ciekawy. Drużyna jest młoda i perspektywiczna. Mam natomiast wątpliwości, czy Flick może tak grać w nieskończoność. Rywale uczą się specyficznego stylu i tego, jak sobie z nim radzić.

W poprzednich projektach Niemiec zetknął się z podobnym problemem. Prędzej, czy później jego gra okazywała się czytelna.

I to dlatego uważam, że to największe zagrożenie. Jestem ciekawy, co Flick wymyśli, żeby tak się nie stało. Uważam, że po znakomitym sezonie FC Barcelona potrzebuje świeżej krwi, która doda kolorytu i zmobilizuje piłkarzy. Więcej jakości jej nie zaszkodzi. Mam nadzieję, że w następnym sezonie będziemy oglądać równie pasjonujące spotkania w wykonaniu Blaugrany. Na pewno istnieje wysokie prawdopodobieństwo, pozwalające liczyć, że tak się stanie.

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (1)
avatar
Dendrolog
16.05.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Niech siedzi w Barcelonie ile się da, później zacznie karierę w PZPN dzięki temu. Barcelona na duży zapas jakości więc i Lewego magistra pociągną za sobą za uszy a przecież rezerwiści też potrz Czytaj całość
Zgłoś nielegalne treści