El. LM: Mistrzowie Polski zrobili swoje

Newspix / Henryk Lipinski / PressFocus / Na zdjęciu: piłkarze Lecha Poznań
Newspix / Henryk Lipinski / PressFocus / Na zdjęciu: piłkarze Lecha Poznań

Łatwo nie było, ale Lech Poznań przełamał klątwę spotkań na Islandii. Mistrz Polski zwyciężył skromnie 1:0 w rewanżowym meczu z Breidablikiem i pozostał w grze o awans do upragnionej Ligi Mistrzów.

Mistrzowie Polski zagrali mecz z gatunku tych, które po prostu trzeba przepchnąć. Lechici jeszcze przed pierwszym gwizdkiem mogli być spokojni o awans do kolejnej rundy, ale wciąż ważne było zwycięstwo oraz punkty do krajowego rankingu UEFA.

Trudno było oczekiwać, że "Kolejorz" znów rozgromi rywala tak wysoko, jak w pierwszym spotkaniu. Breidablik pokazał momentami, że są jakościową drużyną, która na swoim podwórku potrafi grać w piłkę dość efektownie.

Przewagą po stronie gospodarzy była sztuczna nawierzchnia, na której Lech w pierwszych minutach czuł się zupełnie pogubiony. Na takim boisku piłka porusza się szybciej, podobnie jak piłkarze mistrzów Polski, którzy momentami łapali niekontrolowany poślizg.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co oni zrobili! Niesamowity gol w ósmej sekundzie

Po pierwszym kwadransie na prowadzenie mogli wyjść podopieczni Halldora Arnasona. Świetną indywidualną akcję przeprowadził Aron Bjarnason, który finalnie uderzył w słupek. Niebiesko-biali odetchnęli z ulgą, ale kibicom przed oczami z pewnością przeleciały obrazki z poprzednich dwóch spotkań "Kolejorza" na Islandii, które kończyły się kompromitacjami.

Wspomniany Bjarnason długo mistrzów Polski nie nękał. Kontuzja sprawiła, że kilka minut później musiał opuścić boisko, a wraz z jego zejściem, Breidablik stał się mniej agresywny i zdecydowanie mniej groźny w ofensywie.

Gospodarze zaczęli popełniać nerwowe błędy pod własnym polem karnym. Grzechem byłoby tego nie wykorzystać, więc Lech od razu rzucił się do wysokiego pressingu. Gol dla "Kolejorza" padł dość kuriozalnie, bo goście naciskając na obrońcę Breidabliku odzyskali piłkę w ścisłym polu karnym.

Filip Szymczak po prostu wyłożył ją Mikaelowi Ishakowi do pustej bramki, a Szwed nie mógł się pomylić. W ten sposób zdobył swojego 21. gola w europejskich pucharach dla Lecha i już tylko jedno trafienie dzieli go od zajęcia podium wśród najskuteczniejszych strzelców polskich drużyn w Europie.

W drugiej połowie Lech długo prosił się o to, by się skompromitować. Breidablik po wyjściu z szatni nie miał już nic do stracenia, więc po prostu chcieli zamknąć ten dwumecz pozostawiając po sobie mimo wszystko, dobre wrażenie. Mistrzowie Polski krótko po rozpoczęciu drugiej części znów wyglądali, jakby dopiero pierwszy raz zetknęli się ze sztuczną nawierzchnią.

Zatrważająca była liczba sytuacji, które wykreowali sobie gospodarze i tylko szczęście lub brak odpowiedniej jakości w wykończeniu uratował Bartosza Mrozka. Islandczycy mieli aż osiem prób, by pokonać polskiego bramkarza. Dla porównania, Lech stworzył sobie pięć takich okazji, a w tym przede wszystkim uderzenie w słupek Luisa Palmy.

Honduranin był jedną z niewielu pozytywnych postaci w drugiej połowie. W innej sytuacji uderzył w sam środek, sprawdzając czujność bramkarza, a w ostatnim kwadransie miał sporo pecha przy strzale z ostrego kąta, bo piłka nie dokręciła się w kierunku dalszego słupka.

Do ostatniej minuty nie można było być pewnym, że Lech utrzyma korzystny wynik. W samej końcówce doskonałą okazję zmarnował Tobias Thomsen, który minął się z piłką tuż przed pustą bramką "Kolejorza".

Najważniejsze, że Lechowi udało się przełamać klątwę spotkań na Islandii i wykonać zadanie, jakim było dopisanie jakże cennych punktów do rankingu. "Kolejorz" już w następnym tygodniu rozpocznie rywalizację w III rundzie el. Ligi Mistrzów z Crveną Zvezdą Belgrad. Pierwszy mecz zostanie rozegrany w Poznaniu 6 sierpnia o godz. 20:30.

Breidablik - Lech Poznań 0:1 (0:1)
0:1 - Mikael Ishak 29'

Pierwszy mecz: 1:7 Awans: Lech Poznań

Składy:

Breidablik: Anton Einarsson - Arnor Jonsson, Asgeir Orrason, Damir Muminović, Gabriel Halsson - Hoskuldur Gunnlaugsson, Viktor Einarsson (72. Tobias Thomsen), Kristinn Steindorsson (72. Kristinn Jonsson) - Aron Bjarnarson (23. Valgeir Valgeirsson), Kristoffer Kristinsson (46. Agust Thorsteinsson), Oli Omarsson (86. Victor Gautason)

Lech: Bartosz Mrozek - Robert Gumny, Alex Douglas, Wojciech Mońka, Joao Moutinho (63. Michał Gurgul) - Timothy Ouma, Antoni Kozubal (63. Kornel Lisman), Gisli Thordarson (75. Mateusz Skrzypczak) - Filip Szymczak (63. Joel Pereira), Mikael Ishak (46. Luis Palma), Bryan Fiabema.

Żółte kartki: Muminović (Breidablik) - Gumny (Lech).

Sędzia: Adam Ladeback (Szwecja).

Komentarze (8)
avatar
Ires
31.07.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Gramy dalej i wszyscy nam zazdroszczą ;D 
avatar
pan wszystkich wszystkich panów
31.07.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Zawodnicy Lecha to Lechici,a zawodnicy Lechii to...? 
avatar
Siwy Dariusz
30.07.2025
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
To jak pierwszy mecz wygrali 7-1 a teraz tylko 1-0? 
avatar
Montana
30.07.2025
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
Tu liczył się wynik a nie styl. Gratulacje Kolejorz! 
avatar
Stanisław Przybyłowicz
30.07.2025
Zgłoś do moderacji
9
6
Odpowiedz
Patrząc na tą kopaninę, rozbolały mnie wszystkie zęby. Może wzorem pewnego sędziego wystąpię do Lecha z pozwem o zwrot kosztów ich leczenia. Z taką grą Zvezda zrobi z nich kaszankę i zje na zim Czytaj całość
Zgłoś nielegalne treści