"Duma Katalonii" w poniedziałek pokonała 5:0 koreański Daegu FC, kończąc tym samym przedsezonowe tournee po Azji. Tuż po zakończeniu rozgrywanego w ulewnym deszczu spotkania drużyna wyruszyła w trwającą cztery godziny podróż autokarem do Seulu, skąd odbył się lot powrotny do Barcelony. Zmęczeni zawodnicy wsiedli do samolotu czarterowego około 4 nad ranem czasu lokalnego, a po kolejnych 13 godzinach wylądowali na lotnisku El Prat.
"AS" donosi, że część piłkarzy Barcelony miała narzekać na to, jak przebiegła podróż. "Kilku kluczowych zawodników wyraziło swoje niezadowolenie i frustrację wobec trenera Hansiego Flicka, krytykując sposób, w jaki klub zaplanował powrót do Katalonii. Niektórzy piłkarze określili całą sytuację wręcz jako 'godną małego klubu'" - czytamy w artykule opublikowanym na stronie internetowej hiszpańskiego dziennika.
ZOBACZ WIDEO: Reprezentant Polski w nowym klubie. Właśnie przeszedł "chrzest"
To jednak nie koniec niepokojów w szatni Barcelony. Piłkarzy miała też zszokować postawa Marca-Andre ter Stegena, który w poprzednich sezonach pełnił rolę kapitana zespołu.
W lipcu "Duma Katalonii" poinformowała, że Niemiec przeszedł operację kręgosłupa, wobec czego czeka go kilkumiesięczna pauza. Klub chciał przedłożyć Komisji Medycznej La Ligi raport na temat stanu piłkarza. Gdyby to gremium uznało kontuzję ter Stegena za długoterminową, Barcelona mogłaby wykorzystać 80 proc. jego pensji na zarejestrowanie nowego bramkarza - Joana Garcii.
Złożenie raportu wymagało zgody Niemca na przetwarzanie jego danych medycznych. Hiszpańskie media donoszą, że ter Stegen odmówił jej złożenia. W reakcji klub miał wszcząć przeciwko niemu postępowanie dyscyplinarne.
"Cała podróż, trwająca ponad 18 godzin, doprowadziła do ogólnego wycieńczenia. Jakby tego było mało, zakończyła się nieoczekiwaną wiadomością: kapitan drużyny, Marc-Andre ter Stegen, odmówił podpisania raportu medycznego przeznaczonego dla La Ligi. Wywołało to ogromne zaskoczenie wśród reszty zespołu, zwłaszcza że wielu kolegów publicznie go ostatnio wspierało" - podsumowuje nastroje w szatni Barcelony "AS".