W poniedziałek (8 września) azerska federacja (AFFA) poinformowała o zakończeniu współpracy z Fernando Santosem "za obopólną zgodą". Miało to miejsce na dzień przed meczem eliminacji do mistrzostw świata z reprezentacją Ukrainy i tuż po kompromitującej klęsce 0:5 z Islandią.
Santos objął reprezentację Azerbejdżanu w czerwcu 2024 roku. Podpisał trzyletnią umowę z opcją przedłużenia o kolejny rok. Miejscowy portal futbolinfo.az informuje, że federacja w formie odszkodowania za zwolnienie przeleje mu kwotę, którą miał jeszcze zarobić na mocy kontraktu. To 4 mln manatów azerskich, czyli przy aktualnym kursie - ponad 8,5 mln złotych.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nagrywał Messiego na ulicy. Tak zareagował gwiazdor
Suma ta jest astronomiczna, zwłaszcza biorąc pod uwagę fatalne wyniki Azerów pod wodzą Santosa. Za jego kadencji przegrali dziewięć z jedenastu meczów, a dwa zremisowali. Bilans bramkowy drużyny w tym czasie to 4:29. Wyniki są wręcz kompromitujące.
To nie pierwszy raz, gdy Santos zgarnia fortunę po zakończeniu współpracy. Przypomnijmy, że od stycznia do września 2023 roku prowadził reprezentację Polski. W ciągu niespełna ośmiu miesięcy pracy zarobił 5,3 mln złotych. A to nie wszystko, bo po zwolnieniu zgarnął 1,4 mln złotych odprawy. Biało-Czerwoni za jego kadencji fatalnie spisywali się w eliminacjach do Euro 2024. Niechlubnymi zgłoskami w historii polskiego futbolu zapisała się szokująca porażka 2:3 z Mołdawią w Kiszyniowie.
Na tym jednak nie koniec. Między pracą w Polsce a Azerbejdżanie Santos zaliczył epizod w Besiktasie JK. Był trenerem tego zespołu od stycznia do kwietnia 2024 roku, władze klubu straciły więc do niego cierpliwość raptem po trzech miesiącach. Otrzymał wtedy kolejne pół miliona euro odszkodowania (2,1 mln złotych przy ówczesnym kursie), które zostało mu wypłacone w pięciu transzach.