Po przerwie reprezentacyjnej powróciły rozgrywki PKO Ekstraklasy. Tak się złożyło, że kibice na start 12. kolejki otrzymali ciekawie zapowiadające się spotkanie. Mowa o starciu Motoru Lublin z GKS-em Katowice. W zeszłym roku w meczu tych drużyn padło aż pięć goli.
Bramek nie brakowało także w piątek (17 października). Po dziewięciu minutach gry goście znajdowali się już na prowadzeniu. Niespełna kwadrans później było już 2:0. Gol dla GKS-u padł w niezwykle kuriozalnych okolicznościach.
ZOBACZ WIDEO: Kibice uderzyli w Tuska. Zapytaliśmy Polaków, co o tym sądzą
Adam Zrelak został dostrzeżony przez jednego z kolegów i otrzymał piłkę tuż przed polem karnym Motoru. Napastnik odwrócił się z futbolówką, jednak błyskawicznie przy nim zjawił się Arkadiusz Najemski. Obrońca gości interweniował wślizgiem.
Zrobił to jednak na tyle niefortunnie, że dotknął piłkę ręką, po czym futbolówka minęła bramkarza Motoru Ivana Brkicia i wtoczyła się do siatki (nagranie wideo z omawianej akcji możesz zobaczyć na końcu artykułu).
Co ciekawe, po tej sytuacji do głosu doszli miejscowi, którzy w odstępie czterech minut dwukrotnie cieszyli się ze zdobycia gola (2:2). Wydawało się, że w pierwszej połowie nic już się nie wydarzy.
W doliczonym czasie gry za drugą żółtą kartkę z boiska wyleciał Jakub Łabojko. Osłabienie Motoru skrzętnie zostało wykorzystane przez GKS już na początku drugiej połowy. Gola na 2:3 zdobył Adam Zrelak, a ostatecznie skończyło się na 2:5.