Dziś Kamil Grosicki może uznać się za piłkarza spełnionego. Przeciwko Malcie zaliczył swoje 100. spotkanie dla reprezentacji Polski. W czasach gry w Jagiellonii Białystok wyrósł na gwiazdę PKO Ekstraklasy, co zaowocowało transferem za granicę. Grał w tureckim Sivassporze, francuskim Stade Rennais oraz w angielskich Hull City i West Bromwich Albion, a w 2021 roku wrócił do Pogoni Szczecin, której jest wychowankiem.
Tomasz Frankowski, czterokrotny król strzelców Ekstraklasy, spotkał Grosickiego w Jagiellonii. W felietonie dla "Przeglądu Sportowego" przyznał, że nie spodziewał się, ile skrzydłowy osiągnie w trakcie swojej kariery.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Była 10. sekunda meczu. Niebywałe, co zrobił bramkarz
"Przy całej mojej sympatii i życzliwości wobec Kamila Grosickiego, nie przypuszczałem, że w reprezentacji osiągnie imponujący pułap stu meczów, dołączając do zacnego grona piłkarzy, którym ta sztuka się udała. By być precyzyjnym, nie przypuszczałem w czasach, kiedy wspólnie graliśmy na cześć i chwałę Jagiellonii Białystok. Było to niemal dwie dekady temu. Mało tego, nie tylko nie wyobrażałem sobie stu spotkań Kamila w biało-czerwonej koszulce, ale też nie sądziłem, że w wieku 37 lat wciąż będzie profesjonalnym piłkarzem - pisał popularny "Franek".
Grosicki w młodości był bowiem na prostej drodze do zniszczenia swojej kariery. Gdy występował w Legii Warszawa, wpadł w poważne uzależnienie od hazardu. Doszło do tego, że na żądanie klubu pozamykano przed nim wszystkie kasyna w stolicy. Co ciekawe, trenerem "Wojskowych" był wówczas obecny selekcjoner Jan Urban. Grosicki zamieszkał nawet w jego sąsiedztwie, co miało nieco go utemperować. Tak się jednak nie stało, a młody piłkarz w końcu wylądował w ośrodku odwykowym w Starych Juchach.
Na początku 2009 roku trafił do Jagiellonii Białystok. Szybko pokazał na boisku swoje wielkie możliwości, stając się jednym z idoli trybun. Nie zrezygnował jednak z imprezowego trybu życia, który nieraz spędzał z sen powiek ówczesnemu trenerowi i prezesowi klubu. O ironio, byli to odpowiednio Michał Probierz i Cezary Kulesza, kolejni dobrzy znajomi Grosickiego z reprezentacji.
"Wówczas demony jeszcze targały Kamilem, a sprawy pozapiłkarskie zajmowały go nie mniej niż boisko. To na szczęście zakurzona przeszłość. W tamtych czasach, będąc o naście lat starszym od 'Grosika', w roli kapitana Jagi i widząc jego potencjał, spędziłem wiele czasu na rozmowach - nazwijmy je z przymrużeniem oka - wychowawczych. Przestrzegałem, że grozi mu spektakularny upadek, bo z wiekiem straci swój największy atut - szybkość" - wspominał Frankowski.
Dodajmy, że 37-letni Grosicki wciąż wyróżnia się na tle znacznie młodszych piłkarzy Ekstraklasy. W tym sezonie znów jest fundamentalną postacią Pogoni. W 16 meczach klubu na wszystkich frontach zdobył siedem goli i zaliczył cztery asysty. Jeżeli utrzyma taką formę, może znaleźć się w kadrze Jana Urbana, która w marcu rozegra baraże o awans na mistrzostwa świata.