LM: Giganci w Monachium, w Lyonie o panowanie nad Sekwaną

Pojedynków osadzonych w scenerii tak gęsto obsianej podtekstami w tej edycji Ligi Mistrzów nie było. W tegorocznych ćwierćfinałach zobaczymy między innymi dwa rewanże za poprzednie finały rozgrywek. Pierwsi dawni finaliści staną do walki we wtorek w Monachium, gdzie miejscowy Bayern podejmie Manchester United. W drugim wtorkowym meczu dwaj przedstawiciele francuskiej Ligue 1 stoczą wewnętrzny bój o panowanie nad Sekwaną.

Maciej Kmita
Maciej Kmita

Finał Ligi Mistrzów z 1999 roku przeszedł do historii Ligi Mistrzów i światowego futbolu w ogóle. Bawarczycy prowadzili przez niemal całe spotkanie po trafieniu Mario Baslera. Kiedy wydawało się, że monachijczyków o triumfu dzieli kilkadziesiąt sekund, Czerwone Diabły zadały zabójcze ciosy. Dwukrotnie po dośrodkowaniach Davida Beckhama Oliviera Kahna pokonali Ole Gunnar Solskjaer i Teddy Sherringham. Chociaż Bayern i Manchester spotykały się w europejskich rozgrywkach jeszcze kilkukrotnie, na starcia tych dwóch drużyn zawsze spogląda się przez pryzmat tamtego majowego wieczoru na Camp Nou.

Bawarczycy w drodze po zwycięstwo w Lidze Mistrzów w sezonie 2000/2001 roku wzięli sobie rewanż na United. Bayern wyeliminował wtedy ekipę sir Alexa Fergusona w ćwierćfinale rozgrywek. Problem jednak w tym, że w kolejnych ośmiu edycjach drużynie z Monachium nie udało się dostać do półfinału pucharu. Louis van Gaal, którego zespół w poprzednich rundach odprawiał z kwitkiem takie teamy, jak Juventus Turyn czy Fiorentina zdaje sobie sprawę z tego, że tym razem Bayern czeka naprawdę ciężka przeprawa: - Cieszyliśmy się tymi sukcesami, ale Manchester United to inny poziom, najwyższa klasa. Jeśli mam być szczery, to jestem trochę zazdrosny o ich organizację gry - mówi holenderski szkoleniowiec. Jego zdaniem kluczową sprawą dla uzyskania korzystnego wyniku w starciu z United jest próba neutralizacji fenomenalnego Wayne'a Rooney'a. Reprezentant Anglii w dwumeczu z Milanem w 1/8 finału czterokrotnie wpisał się na listę strzelców! - To naprawdę wielki piłkarz. Będzie bardzo ciężko powstrzymać go, ale nie boimy się go. Musimy zagrać jak zespół. Wtedy mamy szansę. Nie jesteśmy faworytami, ale gramy u siebie - zapewnia van Gaal.

Bayernowi awans do ćwierćfinału zapewnił przede wszystkim Arjen Robben, który w obu meczach z Fiorentiną wpisywał się na listę strzelców. Jego piękny gol w rewanżu we Florencji bezpośrednio wprowadził Bawarczyków do najlepszej "8" Kontynentu. Nie wiadomo jednak czy "Genialny Egoista" wystąpi we wtorkowym spotkaniu. Holender zmaga się bowiem z kontuzją pachwiny. - Robimy wszystko, żeby Arjen był gotów do meczu w stu procentach - mówi van Gaal. - Nie wiem czy Robben wystąpi, ale przygotowujemy się tak, jakby miał zagrać przeciwko nam - to z kolei słowa sir Alexa.

O ile w kadrze Bayernu nie ma żadnego zawodnika, który pamięta finałowy mecz z 1999 roku, to w United nadal występują Gary Neville, Paul Scholes, Ryan Giggs i Wes Brown. Ten ostatni z powodu kontuzji wykluczony jest z wtorkowego spotkania. Oprócz niego Ferguson nie będzie mógł także skorzystać z Andersona, Johna O'Shea i Michaela Owena. Louis van Gaal z kolei musi obejść się bez Bastiana Schweinsteigera i Mario Gomeza.

Nie mniejszy ciężar gatunkowy, niż pojedynek na Allianz Arena będzie miało starcie na Stade Gerland w Lyonie. Olympique w latach 2002-2008 siedem razy z rzędu zdobywał mistrzostwo Francji, a teraz w ćwierćfinale Ligi Mistrzów podejmie drużynę, która w minionym sezonie przerwała jego hegemonię nad Sekwaną - Girondins Bordeaux. Także i w bieżących rozgrywkach Żyrondyści przewodzą ligowej stawce, a OL może jedynie próbować gonić drużynę Laurenta Blanc. We wtorkowy wieczór gra nie będzie toczyć się jednak o ligowe punkty, a o to, który zespół będzie reprezentował francuski futbol w półfinale Ligi Mistrzów.

Olympique dotarł do 1/4 finału w glorii pogromcy galaktycznego Realu Madryt. Po zwycięstwie 1:0 przed własną publicznością w pierwszym meczu, w rewanżu na Estadio Santiago Bernabeu podopieczni Claude'a Puela przegrywali w takim samym stosunku, ale przed dogrywka uchronił ich młodziutki Miralem Pjanić i Hugo Lloris. Ten pierwszy pokonując Ikera Casillasa zapewnił drużynie zwycięski remis, a świetne interwencje tego drugiego uchroniły OL przed utratą goli. Bordeaux natomiast w poprzedniej rundzie miało mniej wymagającego rywala. Mistrzowie Francji bez większych problemów poradzili sobie z drużyną Michała Żewłakowa, Olympiakosem Pireus.

Zdaniem Puela, losowanie ćwierćfinałów było łaskawsze dla Żyrondystów: - Bordeaux ma przewagę, że w rewanżu zagra przed własną publicznością. W rozegranym w marcu spotkaniu ligowym górą byli podopieczni Blanc, zwyciężając w Lyonie 1:0. - To jest europejski puchar, więc nie można tego porównać do spotkań ligowych, które graliśmy z Bordeaux. Chociaż to zawsze były ciężkie boje. Moja drużyna ma ambicje i nie spasowała po wyeliminowaniu Realu Madryt - twierdzi Puel. - Na mecz taki, jak ten nie muszę specjalnie motywować zawodników. Znamy się bardzo dobrze z drużyną OL. Oczekujemy wielkiego pojedynku z zespołem, który wyeliminował Real - to z kolei słowa opiekuna Bordeaux, który w pierwszym ćwierćfinałowym meczu nie będzie mógł liczyć na kapitana zespołu, Alou Diarry, cierpiącego karę za nadmiar żółtych kartek.

Jedno jest pewne - we wtorek na Stade Gerland przerwana zostanie seria jednej z drużyn: Olympique nie przegrało jeszcze w tej edycji Ligi Mistrzów spotkania na własnym stadionie, a Bordeaux cieszy się z passy 7 kolejnych zwycięstw w Lidze Mistrzów.

***

Bayern Monachium - Manchester United / wt. 30.03.2010 godz. 20:45

Olympique Lyon - Girondins Bordeaux / wt. 30.03.2010 godz. 20:45

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×