Mateusz Bartczak: Miałem piętnastominutową "zawieszkę"

Sporo irytacji wśród kibiców KGHM Zagłębia Lubin wywoływała gra Mateusza Bartczaka w sobotnim meczu z Lechią Gdańsk. - Czasami zdarzają się takie słabsze dni i ja chyba dzisiaj taki miałem - mówił po spotkaniu na Dialog Arena.

Bartosz Zimkowski
Bartosz Zimkowski

W drugiej połowie kibice Zagłębia domagali się od Marka Bajora, widząc kolejne złe zagranie 30-letniego pomocnika, zmiany tego piłkarza. Ten uparcie trzymał Mateusza Bartczaka na boisku. - Krążyły mi takie myśli po głowie, żeby go zmienić. Zapytałem Mateusza, czy jest nadal w stanie ciągnąć tę grę. Powiedział, że tak. Jest na tyle doświadczonym zawodnikiem, iż jednym podaniem jest w stanie otworzyć drogę do bramki. Liczyłem, że się uda, ale tak się nie stało. Po tych piętnastu minutach, kiedy nic mu nie wychodziło, poprawił się i zaczął grać lepiej - przyznał trener Zagłębia.

Co na to sam zawodnik? - Miałem takie 15 minut, że wszystkie podania szły do piłkarzy Lechii. Po prostu taki moment miałem. Musiałem się wkurzyć i coś z tym zrobić. Oddałem strzał z dystansu, żeby się przełamać. Miałem piętnastominutową "zawieszkę".

Bartczak był jednym z tych piłkarzy, który głośno protestowali po drugim golu dla Lechii. Na pozycji spalonej był Tomasz Dawidowski. To on podał do Pawła Buzały, a ten strzelił bramkę. - Nasza reakcja była taka, że z naszej perspektywy wyglądało to na ewidentny spalony. Z tego co mówią redaktorzy w telewizji, to ofsajdu nie było. Nam z boiska było ciężko uwierzyć w to - przyznaje Mateusz Bartczak.

Uważa jednak, że wynik 2:2 to sprawiedliwy remis. Wprawdzie Zagłębie prowadziło już 2:0, to ostatecznie nie udało się Miedziowym wygrać piątego z rzędu meczu. - Myślę, że wynik remisowy jest zasłużony. Lechia gra dobrą piłkę, bardzo dobrą - tak jak my. Spotkały się dwa zespoły, które próbują grać ofensywny futbol. Piłkarze są blisko siebie, jest dużo podań. Mecz był wyrównany, na remis, dwóch podobnie grających drużyn.

Za tydzień do Lubina przyjedzie Cracovia z Orestem Lenczykiem. Doświadczony trener w poprzednim sezonie przez kilka miesięcy prowadził Miedziowych. Pomógł lubinianom w awansie do ekstraklasy, ale nie został w klubie. - Nie ma żadnych zatargów między nami, a Orestem Lenczykiem. Praca z tym trenerem była przyjemnością, miło spędzonym czasem i jeśli mamy wracać do trenera Lenczyka, to tylko z uśmiechem - zakończył Bartczak.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×