Obydwie drużyny mecz rozpoczęły od ataków. Wrocławianie, grając dwójką napastników, chcieli szybko zdobyć gola. Długo jednak kibice zgromadzeni na stadionie przy ulicy Oporowskiej nie byli świadkami nawet strzału na bramkę jednej czy drugiej drużyny. Dopiero w 7. minucie na uderzenie z ok. 20 metrów zdecydował się Marcin Burkhardt, ale piłka przeleciała daleko od bramki Śląska. 120 sekund później odpowiedział Cristian Diaz, ale Grzegorz Sandomierski spokojnie sobie poradził. - Trzeba pochwalić Grześka Sandomierskiego, który wybronił kilka sytuacji - komplementował po spotkaniu golkiper trener Jagi.
Od początku spotkania z bardzo dobrej strony pokazywał się Waldemar Sobota, dla którego był to debiut w Śląsku i w ekstraklasie. Dzięki przebojowym akcjom na skrzydle szybko zyskał sympatię kibiców. Po jednej z takich właśnie szarż i strzale byłego zawodnika MKS-u Kluczbork doszło do utarczki słownej pomiędzy nim, a Vukiem Sotirovicem. - Vuk miał do mnie pretensje, że mu nie dograłem. Tłumaczyłem mu, że byłem na 16 metrze, murawa była śliska, podanie do niego by musiało być co do centymetra idealne. Zachowałem się tak, a nie inaczej i był z tego rzut rożny. Musimy to z Vukiem na spokojnie przedyskutować - mówił po meczu filigranowy skrzydłowy.
Piłkarze i jednej, i drugiej drużyny stwarzali sytuacje, ale nie były one stuprocentowe. Zawodnicy z Białegostoku dobrą okazję mieli po rzucie wolnym, ale z dobrej strony pokazał się Marian Kelemen. Początkowo przewagę miał Śląsk, później uzyskała ją Jagiellonia. Niestety momentami na boisku mnożyły się faule, czego efektem były późniejsze kontuzje.
Druga część meczu rozpoczęła się tak, jak pierwsza, czyli od ataków. Jak rasowy skrzydłowy momentami grał obrońca Piotr Celeban, po którego dośrodkowaniach kotłowało się w polu karnym Jagi. Większość strzałów Argentyńczyka Cristiana Diaza była jednak blokowana. To on także był najbliższy zdobycia gola. W 59. minucie po błędzie defensywy gości z ok. 22 metrów na bramkę uderzył dwukrotny król strzelców ligi boliwijskiej, a piłka zatrzymała się na poprzeczce. Chwilę później szansę miał zespół Jagiellonii, ale po ogromnym zamieszaniu w polu karnym ostatecznie piłka została wybita przez defensorów WKS-u.
Mimo wszystko swoją najlepszą okazję do zdobycia gola Jagiellonia miała w 75. minucie. Po rajdzie prawym skrzydłem Kupisz obsłużył dobrym podaniem Tomasza Frankowskiego. Ten odegrał do Rafała Grzyba przed pole karne, który technicznym strzałem posłał piłkę tuż obok bramki.
W 81. minucie po faulu na Diazie z boiska wyleciał Alexis Norambuena. Wrocławianie rzucili się do ataków, ale gola nie zdołali zdobyć. - Myślę, że oglądaliśmy dobre spotkanie. Nie lubię dywagacji, że gdybyśmy strzelili gola, to byśmy wygrali. Nie wiem czy zasłużyliśmy na zwycięstwo czy nie. Mecz się zakończył wynikiem bezbramkowym - powiedział po spotkaniu Ryszard Tarasiewicz, trener zielono-biało-czerwonych.
Śląsk Wrocław - Jagiellonia Białystok 0:0
Składy:
Śląsk Wrocław: Kelemen - Celeban, Fojut, Spahić, Wołczek, Ćwielong (72' Gancarczyk), Kaźmierczak, Mila (77' Dudek; 90' Łukasiewicz), Sobota, Diaz, Sotirović.
Jagiellonia Białystok: Sandomierski - Norambuena, Skerla, Kijanskas, El Mehdi (61' Kascelan), Makuszewski (46' Frankowski), Grzyb, Hermes, Kupisz, Burkhardt (80' Lato), Grosicki.
Żółte kartki: Ćwielong, Celeban, Dudek (Śląsk) - Burkhardt, Kupisz (Jagiellonia).
Czerwona kartka: Norambuena /80' za faul/.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 8000.
Oceby drużyn:
Śląsk Wrocław - 3,5: Wrocławianie starali się grac ofensywnie, stworzyli sobie kilka sytuacji, ale nie zdołali zdobyć gola. Zdarzały im się też przestoje w grze, dlatego taka, a nie inna ocena.
Jagiellonia Białystok - 3,0: Wydaje się, że więcej okazji strzeleckich mieli piłkarze Śląska Wrocław. Jagiellonia też jednak potrafiła groźnie zaatakować. Zawodnicy z Białegostoku, podobnie jak i z Wrocławia, nie potrafili jednak pokonać bramkarza rywala.