Przerwana seria Lecha
Kolejorz do niedzieli nie przegrał 25. spotkań ligowych z rzędu. Do stolicy Podlasia przyjeżdżał opromieniony awansem do fazy grupowej Ligi Europejskiej. Piłkarze Lecha w licznych wywiadach przedmeczowych podkreślali, że jeżeli zagrają na swoim poziomie, to Jagiellonia nie będzie miała z nimi szans. Okazało się, że słowa to jedno, a czyny drugie. Białostoczanie tym zwycięstwem udowodnili, że posiadają wysoki potencjał i będą walczyć o najwyższe laury w kraju.
Piłkarskie szachy
W pierwszej połowie żadna ze stron nie zdecydowała się rzucić na przeciwnika. Akcje Jagiellonii i Lecha były pełne dokładności, z obawy przed stratą piłki, która w efekcie mogła skończyć się stratą gola. Efekt był taki, że kibice nie oglądali porywającego widowiska. Gdy już któraś z drużyn próbowała zagrażać bramce przeciwnika, to brakowało ostatniego podania.
Mimo braku klarownych sytuacji, Jagiellonia przed przerwą prezentowała się lepiej od poznaniaków. Sporo kłopotów Jasmin Burić miał po niezbyt przyjemnym dośrodkowaniu Jarosława Laty z rzutu wolnego. Ostatecznie bramkarz zdołał odbić piłkę do boku i tym samym zażegnać niebezpieczeństwa. W 34. minucie Lato znakomicie dograł do Tomasza Kupisza, który strzelił milimetry obok bramki. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy w sytuacji sam na sam z Buriciem znalazł się Tomasz Frankowski i... sędzia Szymon Marciniak zakończył pierwszą połowę! - Mamy do sędziego spory żal o tę sytuację - przyznał po meczu "Franek".
Pobudzająca przerwa
Po zmianie stron widowisko było dużo ciekawsze. Zaczęło się od ostrego faulu Mladena Kašćelana, który powinien za to przewinienie ujrzeć drugą żółtą kartkę i wylecieć z boiska. Na jego szczęście arbiter nie sięgnął do kieszeni. Po chwili piłka posłana przez Sergieja Krivetsa z rzutu wolnego przeleciała tuż obok słupka.
W 67. minucie mistrzowie Polski mogli objąć prowadzenie. W sytuacji sam na sam z Grzegorzem Sadomierskim znalazł się Sławomir Peszko i trafił w nogi ofiarnie interweniującego golkipera.
Grosicki show
W drugiej połowie na placu gry pojawił się Kamil Grosicki. W 71. minucie przeprowadził indywidualną akcję i wyłożył futbolówkę Frankowskiemu, który nie zwykł marnować takich sytuacji i z zimną krwią pokonał Buricia.
Kwadrans przed końcem meczu czerwoną kartką ukarany został Manuel Arboleda. Po tym wykluczeniu Jagiellonia osiągnęła miażdżącą przewagę i wykorzystała grę rywala w osłabieniu.
W 80. minucie atomowy strzał Alexisa Norambueny wylądował na poprzeczce. Przed końcem regulaminowego czasu gry Norambuena dośrodkował idealnie na głowę Grosickiego, który przepięknym strzałem ustalił wynik meczu. Na podwyższenie rezultatu szansę miał jeszcze Tadas Kijanskas, lecz zmarnował wyśmienitą okazję.
Po meczu okazało się, że spotkanie przeciwko Lechowi było najprawdopodobniej pożegnaniem Grosickiego z białostockim klubem. Już tylko godziny dzielą zawodnika od transferu do Arisu Saloniki, który jeszcze niedawno był rywalem żółto-czerwonych w Lidze Europejskiej. - Czy zagram w Grecji? Niedługo się wszystko wyjaśni - powiedział "Grosik", który w kapitalny sposób pożegnał się z publicznością przy Słonecznej.
Jagiellonia Białystok - Lech Poznań 2:0 (0:0)
1:0 - Frankowski 71'
2:0 - Grosicki 87'
Jagiellonia Białystok: Sandomierski - Kašćelan (55' Grosicki), Skerla, Cionek, Norambuena - Kupisz, Hermes, Grzyb, Lato - M. Burkhardt (66' Kijanskas) - Frankowski (85' Gogol).
Lech Poznań: Burić - Kikut, Arboleda, Wojtkowiak, Henriquez - Injac, Bandrowski, Peszko (85' Tshibamba), Stilić (67' Wichniarek), Krivets (60' Kiełb) - Rudnevs.
Żółte kartki: Kašćelan (Jagiellonia) oraz Arboleda, Injac (Lech).
Czerwona kartka: Manuel Arboleda (Lech, 75. minuta, za drugą żółtą).
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 6.000 (gości: 205).
Ocena Jagiellonii: 4 - Bardzo dobry mecz Jagiellonii. Białostoczanie potwierdzili, że mogą być czarnym koniem tego sezonu.
Ocena Lecha: 2 - Niby Lech się starał, niby próbował, jednak wypadł blado na tle drużyny, która w ubiegłym sezonie była ligowym średniakiem.