- Na razie zostaję w Widzewie. Ale jeśli pojawi się jakaś oferta z pierwszej ligi, to niewykluczone, że z niej skorzystam. Klub mnie łatwo nie sprzeda, więc w grę wchodziłoby raczej wypożyczenie - mówi w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl, ale jednocześnie zaznacza, że nie będzie szukał nowego pracodawcy na siłę. - Jak coś się trafi, to dobrze. Jeśli nie, trudno - dodaje.
Do niedawna zawodnikiem interesowały się Cracovia i Zagłębie Lubin. Temat przeprowadzki do tych pierwszych upadł wraz ze sprowadzeniem Marka Wasiluka (Jagiellonia Białystok). - Z kolei Zagłębie na dzień dzisiejszy chyba jest w drugiej lidze, choć nie jestem tego pewien. Ale jeśli tak by miało być, to po co mam odchodzić? W Widzewie też jest druga liga - analizuje trzykrotny reprezentant Polski.
Kto zatem zamierza teraz sprowadzić Lisowskiego? - Nie chciałbym o tym mówić, żeby nie wykrakać - przyznaje. Ale jak dowiedział się serwis SportoweFakty.pl, zawodnikiem poważnie interesują się dwaj beniaminkowie ekstraklasy - Śląsk Wrocław i Lechia Gdańsk. Piłkarz znajdował się także na liście życzeń Arki Gdynia, ale na ten transfer nie ma zbytnich szans. Powód? Ten sam, co w przypadku Zagłębia. - Nie ukrywam, że bardzo zależy mi na tym, aby grać w ekstraklasie - dodaje "Lisek".
Co ciekawe, piłkarz Widzewa mógł opuścić Polskę, bo interesowało się nim kilka klubów, ale temat szybko upadł. - Wolę zostać w kraju i najpierw wyrobić sobie nazwisko na rodzimym podwórku. Może potem pomyślę o wyjeździe zagranicę - twierdzi. Z naszych informacji wynika, że lewy obrońca miał propozycje z Holandii, Niemiec i Austrii.