Wolne myśli po Wielkich Derbach Śląska

W Wielkich Derbach Śląska Ruch Chorzów pewnie pokonał Górnika Zabrze 3:0 w przekroju dziewięćdziesięciu minut będąc drużyną wyraźnie lepszą. Podczas meczu na stadionie przy Cichej doszło do kilku zdarzeń, które na boiskach piłkarskich nie są codziennością.

Michał Piegza
Michał Piegza

Spotkanie Ruchu z Górnikiem odbywało się w anormalnych warunkach. Gdy na kilka godzin przed pojedynkiem w Chorzowie i okolicach zaczął sypać śnieg, piszący te słowa wypalił: Ruch wygra 3:0. Skąd taka pewność? Z... traumatycznych przeżyć.

Wróćmy do roku 1990. Wiosnę sezonu 1989/1990 Ruch rozpoczynał bez Krzysztofa Warzychy, który przeszedł do Panathinaikosu Ateny. Początek meczu Górnik - Ruch był wyrównany. W drugiej połowie nad stadionem w Zabrzu przeszła śnieżna nawałnica. Piłkarze zaczęli odśnieżać linie. Brylowali w tym... chorzowianie. Zabrzanie z kolei podawali sobie piłkę, będąc cały czas w gotowości do kontynuacji meczu. Po wznowieniu gry, w ciągu pięciu minut (63 - 68 minuta) Górnik zdobył trzy gole i wygrał derbowy pojedynek za trzy punkty. Zgodnie z ówczesnymi przepisami, z konta punktowego Ruchu musiał został odjęty punkt. Do siatki Niebieskich trafiali wtedy kolejno: Zenon Lissek, Bogusław Cygan oraz Józef Dankowski.

W piątek, gdy tuż po przerwie nad stadionem przy Cichej zgasło światło momentalnie wróciły kolejne wspomnienia. W latach dziewięćdziesiątych Górnik walczył w derbach z GKS w Katowicach. Przy prowadzeniu zabrzan 1:0, na Bukowej zgasł jeden reflektor. Organizatorom nie udało się włączyć jupitera i sędzia zawodów gry nie kontynuował twierdząc, że muszą być widoczne... cztery cienie graczy. Winę załamani zabrzanie zrzucili na prezesa klubu z Katowic Mariana Dziurowicza. W powtórzonych derbach mecz zakończył się remisem 1:1. Straconego wtedy punktu Górnikowi zabrakło do zdobycia mistrzostwa Polski

Wróćmy do piątkowych Wielkich Derbów Śląska. Po awarii oświetlenia, wyłączył się również boiskowy zegar. Piłkarze i kibice nie wiedzieli, która jest minuta gry. Takie informacje otrzymywali jedynie po bramkach i przy dokonywanych zmianach.

Na koniec słów kilka należy poświęcić prezesowi Górnika Zabrze Łukaszowi Mazurowi. Jesienią raczył zauważyć, że Ruch przyjechał na Roosevelta i zagrał antyfutbol. Po klęsce przy Cichej niestety nie zauważył, że to co zagrali zabrzanie w piątek, ma się nijak do rzekomego antyfutbolu prezentowanego przez Ruch kilka miesięcy temu w Zabrzu. Cieszyć może, że kontrowersyjnego prezesa stać było na gratulacje dla zwycięskich chorzowian.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×