Górnik potyka się z "muszkieterami" na wokandzie sądowej

Władze Górnika bezproblemowo doszły do porozumienia z zawodnikami i sztabem szkoleniowym w sprawie parafowania przez nich ugód wyrażających zgodę na rozłożenie zaległości na raty. Podobnych dokumentów nie musieli podpisywać gracze z rezerw, z którymi klub potyka się na wokandzie sądowej.

O ile jeszcze we wtorek prezes Łukasz Mazur miał wątpliwości, czy na czas uda się parafować porozumienia z zawodnikami, dotyczące rozłożenia na raty blisko czteromiesięcznych zaległości płacowych, o tyle w środowe popołudnie już ich nie było. Wszyscy zawodnicy, wraz ze sztabem szkoleniowym i członkami zarządu podpisali dokumenty i Górnik mógł zgodnie z terminem złożyć wniosek do Komisji Licencyjnej.

Jeszcze we wtorek w rozmowach były pewne przestoje. - Nie wszyscy zawodnicy czują się zobowiązani do kredytowania Górnika. Są tutaj tacy, dla których gra w Zabrzu to praca - argumentował w rozmowie z naszym portalem szef śląskiego klubu. W środowe przedpołudnie wszystkie wątpliwości zostały jednak rozwiane. - Mamy podpisane ugody niemalże z wszystkimi zawodnikami. Ostatnia ich grupa przyjdzie po południowym treningu - przekonywał prezes Górnika.

Dla wielu znakiem zapytania była sytuacja Michała Karwana, Pawła Strąka i Damiana Gorawskiego. Zawodnicy przesunięci latem do drużyny rezerw z pewnością dzisiaj byliby dalecy od pójścia klubowi na rękę i zrzeczenia się zaległości. W tym przypadku jednak potrzeby parafowania umów nie było, gdyż klub od kilku tygodni potyka się z piłkarzami na wokandzie sądowej.

- Przepisy mówią, że jeżeli klub toczy spór sądowy z zawodnikiem, to ewentualne wierzytelności wobec niego w trakcie procesu licencyjnego nie są brane pod uwagę. My z zawodnikami drużyny rezerw takie spory toczymy. Nie będę wnikał w szczegóły co jest przedmiotem sporu, ale chodzi między innymi o przedstawianie pracodawcy w złym świetle w mediach, jak to swego czasu miało miejsce - donosi sternik klubu z Roosevelta.

Komentarze (0)