Górnik po rewanżu nad Śląskiem: To zwycięstwo smakuje szczególnie

Jesienią przy Oporowskiej Górnik doznał ze Śląskiem kompromitującej porażki 0:4, a wrocławianie i tak mogli po tym meczu długo pluć sobie w brodę z powodu niewykorzystanych okazji. W rundzie rewanżowej górą byli zabrzanie, którzy pokonali zespół ze stolicy Dolnego Śląska 3:1, a wynik ten przyjęli z niekrytą satysfakcją.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Po fatalnej serii jesiennych porażek na terenie rywala Górnik na wiosnę odkuwa sobie stracone wówczas punkty. Najpierw z trzech straconych z Lechią w Gdańsku (1:5) zdołał odrobić jeden po bezbramkowym remisie przy Roosevelta, a w minionej kolejce zabrzanie pokonali na własnym stadionie Śląsk Wrocław 3:1, odkuwając się za jesienną czterobramkową klęskę przy Oporowskiej.

- Całe szczęście, że Górnik nie zdołał odrobić w tym meczu wyniku z Wrocławia, bo miał ku temu kilka dobrych okazji - przyznaje Orest Lenczyk, szkoleniowiec Śląska. Dla zawodników beniaminka ważniejszy od wyniku był komplet punktów zdobyty z wrocławską drużyną. - Nasza radość po tym zwycięstwie jest szczególnie wielka, bo bardzo chcieliśmy się na Śląsku zrewanżować. Pokazaliśmy kolejnemu rywalowi, że ta porażka była wypadkiem przy pracy i nie jesteśmy drużyną chłopców do bicia - przekonuje Adam Danch, obrońca Górnika.

Piątkowe zwycięstwo miało szczególny smak dla Adama Marciniaka i Daniela Sikorskiego. Obaj swego stacjonowali we wrocławskim klubie, ale tego okresu nie mogą zaliczyć o szczególnie udanych. - Bardzo chcieliśmy się zrewanżować, bo jesienna wysoka porażka siedziała w nas przez te wszystkie miesiące. To zwycięstwo smakuje szczególnie. Czekaliśmy na ten mecz długo, ale widać, że mimo to wygraliśmy ten mecz ambicją i determinacją, podsyconą dodatkowo sportową złością - wyjaśnia Marciniak, który w trakcie wypożyczenia do Śląska z Zabrza mógł świętować z WKS-em awans do ekstraklasy, choć jego udział w triumfie był znikomy.

Sikorski z kolei nie zdołał się porozumieć ze Śląskiem w sprawie kontraktu i zamiast do Wrocławia trafił na Roosevelta, gdzie z sześcioma trafieniami jest na razie najskuteczniejszym strzelcem Górnika. - Cieszę się, że udało nam się wygrać i odrobić punkty stracone jesienią. Udało nam się strzelić trzy bramki, a straciliśmy tylko jedną, ale wydaje mi się, że było to trafienie kolejki i jeden z kandydatów do bramki sezonu. Szkoda, że nie mi zapisali drugą bramkę, ale i tak cieszę się, że udało mi się pomóc drużynie - zapewnia 24-letni napastnik Trójkolorowych.

Po raz kolejny wielki udział w sukcesie Górnika miał Słowak Robert Jeż. - Nie grałem w jesiennym meczu ze Śląskiem we Wrocławiu, ale w szatni było widać, że chłopaki szczególnie się na to spotkanie mobilizują. Nie grałem jeszcze w takim meczu, żeby przeciwnik strzelił sobie dwie bramki samobójcze, ale dla nas to nie miało znaczenia, bo bez naszego zaangażowania te bramki by nie padły - uważa rozgrywający śląskiej drużyny.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×