Celem, jaki postawił przed swoim zespołem prezes Józef Wojciechowski, jest zajęcie czwartego miejsca w ligowej tabeli na mecie trwającego roku kalendarzowego. Po zwycięstwie nad Podbeskidziem przed tygodniem Czarne Koszule umocniły się na wymaganej lokacie, przewaga nad grupą pościgową jest jednak marna i brak zwycięstwa w Gdańsku może spowodować spadek nawet o dwie pozycje, o porażce (grożącej obsuwą znaczniejszą) nie wspominając. A ewentualne straty odrobić będzie trudno, bo w ostatniej tegorocznej kolejce Czarne Koszule czeka wyjazd do Krakowa i mecz z mistrzami Polski.
Zdanie wyznaczone przed szefa jeszcze większej wagi nabiera w świetle wyjazdowej niemocy, jaka w trwającym sezonie doskwiera podopiecznym Jacka Zielińskiego. W sumie tej jesieni Poloniści poza własnym obiektem zwyciężyli tylko raz, nie potrafili wbić gola Cracovii, ulegli Widzewowi, Jagiellonii i Zagłębiu, a wyprawa do Wrocławia zakończyła się katastrofą. Słabiej w T-Mobile Ekstraklasie na wyjazdach spisują się tylko walczące o utrzymanie Zagłębie i GKS oraz słynąca z awersji do obcych boisk drużyna z Białegostoku.
- W naszej lidze każdy może wygrać z każdym zarówno u siebie, jak i na wyjeździe. Ja skupiam się tylko na najbliższym meczu - zapowiada w rozmowie z oficjalnym serwisem internetowym Czarnych Koszul Łukasz Trałka, dla którego piątkowy mecz będzie miał znaczenie szczególne, w przeszłości kapitan stołecznego zespołu miał bowiem okazję bronić barw Lechii. - Odkąd odszedłem, w Lechii nastąpiło bardzo dużo zmian. Zmienił się trener, wielu zawodników. Na nowym stadionie gra całkiem inna drużyna. Z tej, w której występowałem, został tylko Piotr Wiśniewski - wyjaśnia deklarując jednak, że żadnych sentymentów nie będzie.
Jesienią przy Konwiktorskiej Lechia przegrała 0:1, gdańszczanie spisali się jednak przyzwoicie, dopiero w kolejnych tygodniach rozpoczynając zjazd po równi pochyłej. Jedyną bramkę strzelił wówczas arcyskuteczny na starcie sezonu Bruno Coutinho, którego w wewnątrzzespołowej klasyfikacji strzelców w minionej kolejce przegonił Edgar Cani. To właśnie od Brazylijczyka i Albańczyka w piątek zależeć będzie najwięcej, w sumie wypracowali oni bowiem tej jesieni aż 2/3 bramkowego dorobku Czarnych Koszul.
Polonia w Gdańsku musi wygrać. Czy Zieliński i jego gracza podołają wyzwaniu?
W meczu z Lechią trener Zieliński nie będzie mógł skorzystać z usług kontuzjowanego Grzegorza Bonina, a do autokaru jadącego do Gdańska nie zmieścili się Radek Mynar i Miłosz Przybecki, kadra Polonii będzie więc identyczna do tej ze spotkania z Podbeskidziem. Nie wiadomo, czy zmieni się wyjściowy skład, do pierwszej jedenastki na powrót dobija się bowiem wspomniany Cani, a po kłopotach zdrowotnych gotowy do gry od pierwszej minuty powinien być już Pavel Sultes.
Zagadką jest sytuacja Daniela Sikorskiego, zawodnik sprowadzony do Polonii latem z Górnika Zabrze i typowany do miana naczelnego żądła stołecznego zespołu przed tygodniem - za sprawą dobrej postawy na treningach i hat-tricka w meczu sparingowym z Ekranasem Poniewież - wrócił do podstawowej jedenastki, przeciwko Góralom nie spisał się jednak najlepiej. - Miał mało miejsca, nie mógł się zerwać, nie znaczy to jednak, że jestem zawiedziony. To po prostu specyficzny mecz, w innej konfiguracji Daniel na pewno byłby zdecydowanie bardziej przydatny - wyjaśniał w trakcie pomeczowej konferencji trener Zieliński.
Okazja do wyrażenia wotum zaufania dla Sikorskiego nadarzy się w Gdańsku, gdzie to gospodarze będą chcieli kierować grą, dzięki czemu Polonia będzie mogła skupić się na szybkich kontratakach. Jeśli i tą szansę najbardziej nieskuteczny napastnik T-Mobile Ekstraklasy zmarnuje, kolejnej może już nie dostać.