Polonia w Gdańsku musi wygrać

Trzy z czterech ostatnich ligowych spotkań wygrała Polonia Warszawa. Wszystko to straci jednak znaczenie, jeśli Czarne Koszule nie wywalczą kompletu oczek na PGE Arenie.

Celem, jaki postawił przed swoim zespołem prezes Józef Wojciechowski, jest zajęcie czwartego miejsca w ligowej tabeli na mecie trwającego roku kalendarzowego. Po zwycięstwie nad Podbeskidziem przed tygodniem Czarne Koszule umocniły się na wymaganej lokacie, przewaga nad grupą pościgową jest jednak marna i brak zwycięstwa w Gdańsku może spowodować spadek nawet o dwie pozycje, o porażce (grożącej obsuwą znaczniejszą) nie wspominając. A ewentualne straty odrobić będzie trudno, bo w ostatniej tegorocznej kolejce Czarne Koszule czeka wyjazd do Krakowa i mecz z mistrzami Polski.

Zdanie wyznaczone przed szefa jeszcze większej wagi nabiera w świetle wyjazdowej niemocy, jaka w trwającym sezonie doskwiera podopiecznym Jacka Zielińskiego. W sumie tej jesieni Poloniści poza własnym obiektem zwyciężyli tylko raz, nie potrafili wbić gola Cracovii, ulegli Widzewowi, Jagiellonii i Zagłębiu, a wyprawa do Wrocławia zakończyła się katastrofą. Słabiej w T-Mobile Ekstraklasie na wyjazdach spisują się tylko walczące o utrzymanie Zagłębie i GKS oraz słynąca z awersji do obcych boisk drużyna z Białegostoku.

Michał Gliwa w bramce ma ostatnio niezłą passę, czy podtrzyma ją w Gdańsku?

- W naszej lidze każdy może wygrać z każdym zarówno u siebie, jak i na wyjeździe. Ja skupiam się tylko na najbliższym meczu - zapowiada w rozmowie z oficjalnym serwisem internetowym Czarnych Koszul Łukasz Trałka, dla którego piątkowy mecz będzie miał znaczenie szczególne, w przeszłości kapitan stołecznego zespołu miał bowiem okazję bronić barw Lechii. - Odkąd odszedłem, w Lechii nastąpiło bardzo dużo zmian. Zmienił się trener, wielu zawodników. Na nowym stadionie gra całkiem inna drużyna. Z tej, w której występowałem, został tylko Piotr Wiśniewski - wyjaśnia deklarując jednak, że żadnych sentymentów nie będzie.

Jesienią przy Konwiktorskiej Lechia przegrała 0:1, gdańszczanie spisali się jednak przyzwoicie, dopiero w kolejnych tygodniach rozpoczynając zjazd po równi pochyłej. Jedyną bramkę strzelił wówczas arcyskuteczny na starcie sezonu Bruno Coutinho, którego w wewnątrzzespołowej klasyfikacji strzelców w minionej kolejce przegonił Edgar Cani. To właśnie od Brazylijczyka i Albańczyka w piątek zależeć będzie najwięcej, w sumie wypracowali oni bowiem tej jesieni aż 2/3 bramkowego dorobku Czarnych Koszul.

Polonia w Gdańsku musi wygrać. Czy Zieliński i jego gracza podołają wyzwaniu?

W meczu z Lechią trener Zieliński nie będzie mógł skorzystać z usług kontuzjowanego Grzegorza Bonina, a do autokaru jadącego do Gdańska nie zmieścili się Radek Mynar i Miłosz Przybecki, kadra Polonii będzie więc identyczna do tej ze spotkania z Podbeskidziem. Nie wiadomo, czy zmieni się wyjściowy skład, do pierwszej jedenastki na powrót dobija się bowiem wspomniany Cani, a po kłopotach zdrowotnych gotowy do gry od pierwszej minuty powinien być już Pavel Sultes.

Zagadką jest sytuacja Daniela Sikorskiego, zawodnik sprowadzony do Polonii latem z Górnika Zabrze i typowany do miana naczelnego żądła stołecznego zespołu przed tygodniem - za sprawą dobrej postawy na treningach i hat-tricka w meczu sparingowym z Ekranasem Poniewież - wrócił do podstawowej jedenastki, przeciwko Góralom nie spisał się jednak najlepiej. - Miał mało miejsca, nie mógł się zerwać, nie znaczy to jednak, że jestem zawiedziony. To po prostu specyficzny mecz, w innej konfiguracji Daniel na pewno byłby zdecydowanie bardziej przydatny - wyjaśniał w trakcie pomeczowej konferencji trener Zieliński.

Okazja do wyrażenia wotum zaufania dla Sikorskiego nadarzy się w Gdańsku, gdzie to gospodarze będą chcieli kierować grą, dzięki czemu Polonia będzie mogła skupić się na szybkich kontratakach. Jeśli i tą szansę najbardziej nieskuteczny napastnik T-Mobile Ekstraklasy zmarnuje, kolejnej może już nie dostać.

Źródło artykułu: