Górnik po meczu z Lechią: Przed meczem ten remis byłby naszą porażką...

- O pierwszej połowie musimy jak najszybciej zapomnieć - powiedział po meczu z Lechią Gdańsk opiekun Górnika, Adam Nawałka. Zdanie doświadczonego szkoleniowca popierają także zawodnicy drużyny z Roosevelta.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

- Co się z nami stało w pierwszej połowie? Nie wyszliśmy chyba z szatni, bo na boisku nas nie było - mówi pół żartem, pół serio Michał Bemben, doświadczony obrońca śląskiej drużyny.

Zdanie 36-letniego defensora podziela także najmłodszy obecnie w kadrze górniczej drużyny zawodnik, Łukasz Skorupski. - Zadowolenie po takim meczu jest umiarkowane. Wkurza to, że w łatwy sposób daliśmy sobie wbić dwie pierwsze bramki i dopiero pogadanka w przerwie postawiła nas na nogi. W drugiej połowie nasza gra wyglądała tak, jak miała wyglądać i na szczęście udało nam się odrobić straty - kiwa głową golkiper Górnika.

- Nie wiem w czym leżał nasz problem w tym fragmencie gry. Daliśmy Lechii dwa prezenty i dopiero w przerwie, w szatni udało nam się coś zmienić. Było ostro. My sobie powiedzieliśmy co myślimy wzajemnie o swojej grze, trener dołożył swoje i na drugą połowę wyszliśmy odmienieni - dodaje Bemben.

Przyczynę głupio straconych bramek znał za to bramkarz zabrzan. - Zabrakło nam komunikacji w obronie. Nie zrozumieliśmy się kilka razy i stąd wynik do przerwy był, jaki był, a mógł przecież być wyższy - zauważa Skorupski. - Przy bramkach nie miałem zbyt wiele do powiedzenia, ale to dla mnie żaden powód do dumy. Jestem po to, żeby pomóc drużynie i powinienem robić wszystko, żeby nawet takie piłki próbować bronić - przekonuje młody talent z Zabrza.

- To była kolejka takich szalonych pogoni. W piątek goniła Cracovia, w sobotę my i za każdym razem kończyło się to remisem. Na pewno przed meczem ten punkt traktowalibyśmy jako porażkę, ale patrząc na to, co było na boisku, to równie dobrze mogliśmy ten mecz przegrać - dowodzi z kolei były defensor Unionu Berlin.

Bemben przez cały mecz toczył zacięte pojedynki z młodym pomocnikiem Lechii, Jakubem Koseckim. - Ten chłopak zapowiada się na bardzo dobrego zawodnika. Pamiętam z boiska jego ojca i on jest do niego stylem gry bardzo podobny. Szybki, dobrze wyszkolony technicznie. Miałem z nim kilka pojedynków. Wyglądało to trochę tak, jakby w piłkę grał tata z synem, ale łatwo nie było - puentuje doświadczony gracz drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×