Remis w meczu z Ruchem Radzionków wystarczył Olimpii Grudziądz do zapewnienia sobie utrzymania na zapleczu T-Mobile Ekstraklasy. - Cieszy mnie punkt wywieziony z bardzo trudnego terenu. Sam mecz nie stał jednak na najwyższym poziomie, było to typowe spotkanie na bezbramkowy remis. Oba zespoły miały jakieś swoje okazje, ale nie zmienia to faktu, że widowisko było dość przeciętne - ocenia Marcin Kaczmarek, trener biało-zielonych.
Olimpia na Śląsku przegrywała, ale bramkę na wagę wyrównania strzeliła w ostatnich sekundach spotkania. - Możemy mówić o dużym szczęściu, bo udało nam się bramkę strzelić dopiero w ostatniej akcji meczu. Nie o to nam w tym meczu chodziło, bo cały czas graliśmy o utrzymanie. Ruch był już spokojny, nam bardzo zależało na tym żeby ten mecz wygrać, ale z perspektywy boiska ten punkt jest dla nas bardzo cenny - przyznaje szkoleniowiec grudziądzan.
Kaczmarek był zadowolony z postawy swojego zespołu zwłaszcza w drugiej części gry. - Przed przerwą skupialiśmy się głównie na obronie i czekaliśmy na okazję do kontrataków. Nie było za bardzo do tego okazji, dlatego gra toczyła się głównie na naszej połowie. W drugiej połowie udało nam się złamać dwie kontry Dziedzica i Frańczaka, ale z tego bramka nie padła. W końcówce postawiłem wszystko na jedną kartę i przesunąłem do ataku Dąbrowskiego, bo wiedziałem, że jego umiejętność gry głową może się przydać. Tak też się stało, dlatego cieszę się podwójnie - uśmiecha się opiekun beniaminka I ligi.
Mecz z Ruchem urazem okupił Adam Cieśliński. Napastnik grudziądzkiej drużyny opuścił plac gry w drugiej połowie, trzymając się za plecy. - Nie wiadomo na razie jak poważny jest to uraz. O zmianę sam poprosił już w przerwie, zgłaszając kłucie wzdłuż grzbietu. Wyszedł jeszcze na drugą połowę, ale musieliśmy szybko dokonać zmiany. Gdyby uraz był poważny byłoby to dla nas poważne osłabienie, bo jest to dla nas naprawdę ważny piłkarz - kiwa głową trener Olimpii.
Przy Narutowicza grudziądzka drużyna zagościła po raz pierwszy po blisko dwuletniej przerwie. Ostatnio Olimpia wyjeżdżała z Radzionkowa bez punktów (1:2), a mecz toczył się jeszcze w ramach rozgrywek II ligi zachodniej. - Czasami się śmieję, że co Bozia weźmie, to oddaje. W sezonie, w którym Ruch awansował do I ligi straciliśmy bramkę w podobnych okolicznościach i wtedy kosztowało nas to porażkę. Teraz sobie ten punkt odkuliśmy, ale kosztowało nas to duże ryzyko, bo w końcówce graliśmy praktycznie na dwóch obrońców. Ryzyko czasami jednak popłaca - triumfuje Kaczmarek.