Wojciech Kędziora: Jesteśmy dumni

Piast Gliwice pokonał na własnym obiekcie GKS Katowice 3:0, a dwie bramki dla niebiesko-czerwonych zdobył niezawodny Wojciech Kędziora. Dzięki tym trafieniom, napastnik gliwickiego zespołu wysunął się na prowadzenie w klasyfikacji strzelców I ligi i na swoim koncie ma siedemnaście goli.

Zwycięstwo 3:0 nad GKS-em Katowice pozwala gliwickiemu Piastowi z optymizmem spoglądać w najbliższą przyszłość oraz z większym spokojem na niedzielne starcie z Zawiszą Bydgoszcz. - Na przestrzeni całego sezonu pokazaliśmy, że jesteśmy dobrą drużyną i potrafimy rozgrywać dobre mecze. Wiadomo, że zdarzały się przestoje, ale nikt nie gra równo. Jesteśmy dumni z tego, że z GieKSą osiągnęliśmy sukces - powiedział po zwycięstwie z GKS-em Wojciech Kędziora, napastnik Piasta.

W meczu z podopiecznymi Rafała Góraka snajper dołożył kolejne dwie bramki i na swoim koncie ma już ich siedemnaście. Do końca rozgrywek jeszcze jedno spotkanie i jest szansa na powiększenie tego dorobku. - Jest to przyzwoity wynik, ale w następnym pojedynku trzeba się postarać, żeby jeszcze coś strzelić i przede wszystkim wygrać - podkreślił "Kędi".

Dwa gole zdobyte przez zawodnika gliwiczan nie były w żadnym stopniu dziełem przypadku. Piłkarz przy obu trafieniach zachowywał zimną krew aż do momentu, gdy piłka trzepotała w siatce. - Czułem się dobrze w tym meczu, zachowałem spokój przy tych sytuacjach i z tego jestem zadowolony - przyznał były gracz Zagłębia Lubin.

Spotkania derbowe rządzą się swoimi prawami, dlatego przed pierwszym gwizdkiem sędziego można było więcej spodziewać się, po będącym w kryzysie GKS-ie Katowice. Ten jednak rozegrał słabe zawody. - Nie było nam wcale łatwo. W pierwszej połowie GKS postawił naprawdę trudne warunki do gry, ale szukaliśmy swoich okazji. Wiedzieliśmy, że wyjdziemy na drugą odsłonę z większym zaangażowaniem, co potwierdziliśmy dwoma bramkami i wygraliśmy spotkanie - skomentował lider klasyfikacji strzelców I ligi.

Zespołowi prowadzonemu przez Marcina Brosza do awansu w minioną niedzielę zabrakło kilku minut. Gdyby Zawisza nie zdobył w 87. minucie mecz bramki z Wartą, to gliwiczanie byliby już w ekstraklasie. - Zabrakło porażki lub przynajmniej straty punktów Zawiszy. Niestety taki jest sport, zawsze nieprzewidywalny - stwierdził 31-latek. - Po prostu będziemy starali się wygrać ostatnie spotkanie. Myślę, że powinniśmy to zrobić, bo jesteśmy w dobrej dyspozycji - dodał.

Jak się okazuje, niebiesko-czerwoni nie chcieli znać wyników innych drużyn, z którymi walczą o awans. Interesowało ich tylko zwycięstwo nad katowiczanami i dopisanie do swojego konta kolejnych trzech punktów. - Nie szukamy innych wyników, tylko patrzymy na siebie i chcemy wygrywać, bo to my jesteśmy najważniejsi. Dopiero później analizujemy inne wydarzenia - zakończył Wojciech Kędziora.

Komentarze (0)