Piłkarze Śląska Wrocław w turnieju Polish Masters przegrali dwa spotkania. Wrocławianie cieszą się jednak, że mogli zmierzyć się z renomowanymi europejskimi drużynami. W drugim turniejowym spotkaniu, przeciwko Athletic Bilbao, szansę na pokazanie swoich umiejętności dostał Rafał Gikiewicz. - To na pewno była korzystna lekcja dla nas. Myślę, że zespół Athletic Bilbao zmusił nas do największego wysiłku, jaki mogliśmy znieść. Przy odrobinie szczęścia może doprowadzilibyśmy do rzutów karnych i wyniku 1:1. Pokazaliśmy trenerowi, że niektórzy są w dobrej dyspozycji i będzie on miał ból głowy z zestawieniem jedenastki na kolejny mecz - komentuje rezerwowy golkiper mistrzów Polski.
- Zagraliśmy na sto procent. Turniej pokazywany był w Polsce, jak i w kilku krajach, więc przegrać 0:5 nie jest przyjemne. Każdy chciał pokazać się jak najlepiej. Mieliśmy mało zmian, więc pod koniec spotkania koledzy mówili, że mieli mniej sił. Athletic Bilbao zrobiło chyba cztery zmiany, więc to też było widać na boisku. Każdy jednak pokazał to co potrafi. Głowy do góry, bo w środę kolejne spotkanie z zespołem z Czarnogóry - dodał golkiper.
Mistrzowie Polski ponieśli minimalną porażką z utytułowaną baskijską drużyną. Sam Gikiewicz liczył na to, że spotkanie zakończy się konkursem rzutów karnych. - Liczyłem że Sylwek Patejuk strzeli bramkę i będą rzuty karne, w których coś tam złapię (śmiech). Niestety nie było karnych. W niedzielę zagrałem, w sobotę nie. Może wtedy byłoby więcej do roboty. Teraz tak naprawdę nie miałem zbyt dużo pracy. Sądzę, że błędów nie zrobiłem i potwierdziłem, że się dobrze czuję. Tak jak na treningach, tak i w meczu. Jestem z siebie zadowolony - skomentował jednak "Giki".
W pewnym momencie bramkarz mistrzów Polski został mocno poturbowany przez jednego z zawodników z Bilbao. Nie obyło się bez dłuższej przerwy w grze i pomocy sztabu medycznego. - Myślałem, że tak jak Petr Cech dostałem kolanem. Już się zastanawiałem czy mam kask zamawiać, ale na szczęście nie muszę tego robić. Mam małego guza. Myślałem że piłkarz Athletic podskoczy, on tego nie zrobił - taki zawód. Trzeba to mieć wliczone w ryzyko - zaznaczył bramkarz.
Rafał Gikiewicz jest rezerwowym bramkarzem Śląska, ale cały czas liczy, że uda mu się wygrać rywalizację z Marianem Kelemen. - Jakby nie było walki, to bym chciał odejść ze Śląska i pójść do zespołu w którym bym bronił. Uważam, że nie jestem słabszy i udowadniam to na każdym treningu. Czekam na swoją szansę. W tamtym sezonie przyszła na parę spotkań. Mam nadzieję, że w tym nadarzy się okazja na większą ilość meczów, bo czuję się na siłach, żeby bronić - podkreślił piłkarz.
Już w środę wrocławianie rozegrają rewanżowe spotkanie w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Po pierwszym meczu wrocławianie mają dwubramkową zaliczkę. W stolicy Czarnogóry, gdzie rozgrywane było pierwsze spotkanie, dochodziło do dantejskich scen z udziałem miejscowych kibiców. - Czekamy na kibiców z Czarnogóry, żeby pokazali na wyjeździe jak potrafią kibicować swoim zawodnikom. My o swoich fanów się nie obawiamy, bo oni wspierają nas, my wspieramy ich. Na pewno będą kibicować na szóstkę i pokażą, jak wygląda sprawa honoru i jak się kibicuje na normalnych, zdrowych zasadach - podsumował Gikiewicz.