W środę odbyło się posiedzenie rady nadzorczej Podbeskidzia Bielsko-Biała. Wzięli w nim udział prezes klubu Marek Glogaza oraz zaproszony specjalnie trener drużyny Robert Kasperczyk. Władze klubu zorganizowały spotkanie ze szkoleniowcem, aby omówić trudną sytuację, w jakiej znajduje się zespół - aktualnie plasujący się w strefie spadkowej T-Mobile Ekstraklasy.
Jeszcze przed posiedzeniem w mediach pojawiały się informacje, jakoby przedmiotem obrad była kwestia ewentualnego odwołania ze stanowiska obecnego prezesa klubu. Okazało się to jednak tylko medialną wrzutką. - Ocena pracy zarządu w ogóle nie była przedmiotem obrad rady nadzorczej. Wszystkie sprawy na niej poruszone pozostają objęte tajemnicą handlową spółki - informuje portal SportoweFakty.pl rzecznik Podbeskidzia, Marcin Nikiel.
Podczas posiedzenia omawiano pracę z zespołem trenera Kasperczyka. Ci, którzy spodziewali się rozliczeń personalnych po tym spotkaniu, musieli pogodzić się z faktem, że o kolejnych odejściach - czy to w zespole, czy w sztabie szkoleniowym - jak na razie nie ma mowy. Mimo to padła mocna deklaracja, że drużyna potrzebuje wzmocnień, i to zawodnikami doświadczonymi, ogranymi w ekstraklasie. Jak pokazuje rzeczywistość ostatnich tygodni, filozofia budowania zespołu opartego przede wszystkim na graczach z niższych lig, z regionu nie zdaje egzaminu na najwyższym poziomie ligowym w naszym kraju. Transfer Dariusza Pietrasiaka jest pierwszym sygnałem zmiany strategii klubu. Czy na trwałe?
To jednak nie powoduje, iż klub zawiesza swoją politykę zamykającą się w haśle: Podbeskidzie klubem całego regionu. Wszelkie aspekty szkoleniowe, partnerstwa klubowego i współpracy regionalnej odnoszące się do tej polityki pozostają niezmienione. I na tym polu z pewnością Podbeskidzie Bielsko-Biała odnosi sukcesy. Skauting w regionie przynosi dobre rezultaty, bowiem tacy gracze jak Kamil Adamek, Damian Byrtek czy Mateusz Janeczko jeśli nie teraz, to w przyszłości będą cenną inwestycją dla klubu.
W trakcie obrad odniesiono się do sprawy nieszczęśliwej wypowiedzi dla jednego z portali pomocnika Górali, Dariusza Łatki. Doświadczony piłkarz, do niedawna pewny punkt zespołu i bodaj jedyny gracz, który nie opuścił żadnego spotkania w długimi okresie czasu, teraz ma spore kłopoty. Klub rozważa ukaranie zawodnika za krytyczne słowa o przygotowaniu fizycznym zespołu do sezonu. Karą może być przesunięcie zawodnika do drużyny występującej w Młodej Ekstraklasie.
Łatka nie zagrał już w ostatnim starciu ligowym z Górnikiem Zabrze. Trener Kasperczyk posadził go na ławce rezerwowych, i to właśnie szkoleniowcowi może najbardziej zależeć na ukaraniu piłkarza. Łatka bowiem w jednym z wywiadów przyznał, iż nie zgadza się z tłumaczeniami Kasperczyka odnoszącymi się do przygotowania fizycznego zawodników. Konkretnie chodzi o wyniki badań, które trener dostał bardzo późno, rzekomo z powodu braku pieniędzy. - Na początku lipca robiliśmy serię badań. Wyniki dostaliśmy 25 lipca. Wcześniej nie było pieniędzy w klubie na to, by zapłacić za nie profesorowi. Nie mieliśmy pojęcia o parametrach naszych zawodników. Nie wiedzieliśmy zupełnie nic o tych, którzy do nas dołączyli. Działaliśmy po omacku - mówił szkoleniowiec.
Tymczasem Łatka stwierdził: - Pamiętam czasy, kiedy tego typu badania nie miały większego znaczenia, a zespoły jakoś były dobrze przygotowane. Teraz pozapominano o wszystkim i bez badań ani rusz? Trochę to pokręcone. Nie chciałbym wypowiadać się zbyt krytycznie, ale to raczej słabe wytłumaczenie. Ponadto defensywny pomocnik żałował decyzji o rozstaniu się z trenerem bramkarzy Robertem Mioduszewskim oraz drugim trenerem Tomaszem Świderskim. Obaj, a zwłaszcza ten pierwszy, mieli wejść w konflikt z Kasperczykiem.
Kasperczyk broni za to Wojciecha Jarosza - który zachował posadę - trenera od przygotowania fizycznego, a właściwie... siłowego i treningu funkcjonalnego, jak wyjaśnia Kasperczyk. To kto zatem odpowiada za "przygotowanie fizyczne" w Podbeskidziu? Czyżby ono było niepotrzebne? Efekty tego są takie, jakie każdy widzi: drużyna gra słabo, piłkarze nie nadążają za rywalami, nie wytrzymują pełnych 90. minut meczu. Może i Łatka powinien był konsultować tego typu wypowiedzi, ale na pewno nie powiedział nic, co byłoby nieprawdą. Konsekwencje swoich słów jednak poniesie...