Bartosz Iwan: Poszedłem na fantazji

Górnik Zabrze przegrał drugie z rzędu spotkanie na własnym stadionie, ale w dalszym ciągu zachowuje kontakt ze ścisłą czołówką tabeli T-Mobile Ekstraklasy. Meczu z Lechem wcale przegrać nie musiał.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Nie tak rehabilitację za ostatnią porażkę z Jagiellonią Białystok wyobrażali sobie piłkarze Górnika Zabrze. Śląska drużyna w meczu z Lechem Poznań nie zaprezentowała co prawda wielkiego futbolu - przegrywając zresztą po kontrowersyjnym rzucie karnym - ale sama także mogła w końcówce regulaminowego czasu gry uciec spod topora.

W 90. minucie spotkania z piłką w pole karne Lecha wszedł Bartosz Iwan i został zahaczony przez Marcina Kamińskiego, po czym padł w obrębie "16". Sędzia dał się nabrać na pokaz aktorskich umiejętności pomocnika Górnika i podyktował dla nie mniej naciągany rzut karny dla zabrzan. - Dostałem piłkę od "Prezesa" i poszedłem na fantazji, szukając strzału. Obrońca Lecha mnie trochę wytrącił z równowagi. W mojej opinii karny był ewidentny - przekonuje "Ajwen".

Wcześniej sędzia Paweł Raczkowski do spółki z arbitrem bramkowym Krzysztofem Słupikiem podyktowali "jedenastkę" dla Kolejorza, za rzekome zagranie ręką Seweryna Gancarczyka. Telewizyjne powtórki pokazały, że futbolówka faktycznie trafiła w łokieć trzymanej przy ciele ręki, ale wcześniej odbiła się od żeber odwracającego się tyłem do lotu obrońcy Górnika. Rzut karny na bramkę zamienił Hubert Wołąkiewicz.

- O ile nie mam wątpliwości, że rzut karny dla nas był podyktowany słusznie, o tyle ten dla Lecha był mocno naciągany. "Garniol" pokazywał ślad po piłce na wysokości żeber i na pewno celowego zagrania ręką z jego strony w tej sytuacji nie było. Pracy sędziego komentował jednak nie będę, bo nie chcę się narażać na jakieś kary - dodaje pomocnik drużyny z Roosevelta.

Po meczu atmosfera w szatni Górnika była napięta, głównie przez wzgląd na pretensje do piątki sędziowskiej. Adam Nawałka nie miał jednak pretensji do swoich zawodników za postawę w tym spotkaniu. - Trener podziękował nam za walkę i powiedział, żebyśmy ten mecz wyrzucili już z pamięci. Mamy żyć już piątkowym meczem z Legią - wskazuje Iwan.

Dla doświadczonego pomocnika to pierwszy występ od pierwszego gwizdka sędziego od meczu z Wisłą Kraków w 14. kolejce T-Mobile Ekstraklasy. - Nikt mi nie da miejsca w składzie za darmo i wiem, że będę musiał ciężko pracować, żeby przy Łazienkowskiej znowu wybiec w wyjściowej jedenastce. Jestem na to gotowy i mam nadzieję, że w Warszawie znowu zagram i w końcu zainkasujemy jakieś punkty - puentuje gracz drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×