W sezonie 2001/2002 również zdecydowano się na gruntowne zmiany, tyle że wówczas grupy utworzono już na początku. To sprawiło, że niektóre drużyny nie spotkały się wcale, a inne grały ze sobą aż czterokrotnie. - Występowałem wtedy w Ruchu Chorzów i na półmetku udało nam się dostać do grupy mistrzowskiej. Nie mieliśmy jednak szans na puchary i rywalizowaliśmy o miejsca w okolicach siódmego czy ósmego. Nie musieliśmy się martwić o utrzymanie i mimo reformy stawką wielu spotkań była przysłowiowa pietruszka - powiedział Łukasz Surma.
W edycji 2013/2014 po sezonie zasadniczym punkty będą dzielone na pół. Zasada jest więc taka sama jak dwanaście lat temu. - Nie jest to sprawiedliwy system, bo ekipy, które zgromadzą duży dorobek, nagle będą mieć mniejszą przewagę nad bezpośrednimi rywalami. Rozumiem, że władze ligi chcą ją uatrakcyjnić i dodać emocji, lecz ma to też negatywne strony - zaznaczył doświadczony pomocnik Lechii Gdańsk.
- Ponadto jestem ciekaw kiedy rozegrane zostanie dodatkowe siedem spotkań, bo pogoda w naszym kraju potrafi krzyżować szyki. Jednak mimo tych mankamentów ogólnie oceniam reformę na plus. Tyle się przecież narzeka, że gramy za mało, więc teraz spotkań będzie więcej. Dojdzie zapewne kilka kolejek w środku tygodnia, a dla piłkarza takie rozwiązanie jest dobre - dodał.
Wątpliwości budzi fakt, że żadna z najsilniejszych lig europejskich nie gra systemem grupowym. - Na razie nie wiadomo, czy zmiany mają charakter tymczasowy, czy też zostaną wprowadzone na stałe. Wszystko zależy od tego jak liga będzie funkcjonować. Oczywiście zawsze można zastosować rozwiązanie prostsze i zwiększyć ilość drużyn. Pytanie tylko czy dodatkowe kluby podołałyby wymogom licencyjnym. Gdy oglądam spotkania na zapleczu ekstraklasy, to mam wątpliwości. Podejrzewam, że te okoliczności również były brane pod uwagę - oznajmił Surma.
Przepaść między T-Mobile Ekstraklasą a I ligą wynika głównie z tego, że w tej wyższej drużyny otrzymują ogromne pieniądze za prawa telewizyjne. Poszerzenie sprawiłoby, że do swoistego tortu dopuszczono by kolejne zespoły dając im szansę na rozwój. - Z punktu widzenia zawodników lepiej jednak, żeby klubów było mniej, za to stabilne. Przecież nawet teraz w ekstraklasie pojawiają się zaległości. Złotego środka tak naprawdę nie ma - stwierdził doświadczony pomocnik.
37 spotkań w sezonie 2013/2014 to dawka niemal jak z Premier League. Czy polscy piłkarze, tak często narzekający na zmęczenie, podołają większym wymaganiom? - Przygotowanie fizyczne będzie odgrywać bardzo ważną rolę. Ono się musi poprawić, bo dotąd bywały z tym problemy. Da się je zauważyć zwłaszcza w końcówkach rund. Trenerzy będą mieć duże pole do popisu, gdyż siedem meczów więcej to zasadnicza różnica - powiedział.