Olimpia Grudziądz już nie myśli o awansie

Podopieczni Tomasza Asenskiego dobrze spisywali się na początku rundy wiosennej i zbliżyli do czołówki, ale porażką z Bogdanką Łęczna zaprzepaścili szansę na rywalizację o wyższe cele.

Piątkowy mecz na Lubelszczyźnie miał olbrzymie znaczenie dla Olimpii. Zwycięstwo zmniejszyłoby dystans dzielący grudziądzki zespół od wicelidera. To jednak Bogdanka po raz kolejny potwierdziła, że na własnym stadionie trudno jej odebrać punkty. - Mecz kompletnie się nie układał. Stworzyliśmy parę groźnych sytuacji. Oczywiście, Bogdanka też stworzyła przy naszej naprawdę niefrasobliwej obronie. Jedyne co mogę powiedzieć na temat tego meczu to, że było w nim bardzo mało gry, bardzo mało utrzymania się przy piłce, a dużo więcej walki - analizuje Marcin Woźniak.

Gospodarze stworzyli więcej sytuacji podbramkowych, lecz zazwyczaj dobrze spisywał się Michał Wróbel. Przez znaczną część spotkania Olimpia nie mogła znaleźć sposobu na zdominowanie przeciwnika. - Chcieliśmy wysoko odbierać piłkę rywalom, co rzadko się udawało. Większość przebitek była na korzyść Bogdanki, robiło się pełno miejsca w środku pola, rywale najeżdżali na naszą czwórkę obrony, a w takiej sytuacji jest bardzo trudno się bronić. Bogdanka bardziej opanowała środek pola, my próbowaliśmy kontrować, co kompletnie nam nie wychodziło, kompletnie. Nie mogliśmy w II połowie wykonać jednego dobrego podania po ziemi - krytycznie ocenia 29-letni defensor.

To właśnie Woźniak zdobył kontaktowego gola. W 78. minucie z zimną krwią wykorzystał bierną postawę obrońców Bogdanki. Ta bramka dała gościom impuls do dalszej walki o remis. Otwarta gra nie przyniosła remisu, a skutkowała wieloma okazjami dla łęcznian do podwyższenia na 3:1. - To był gol, który właściwie nic nie dał. Ciekawy jestem czy byłoby mnie na to stać gdyby było 0:0 i czy wtedy zrobiłbym taką akcję - zastanawia się Woźniak. - W końcówce zagraliśmy va banque trzema obrońcami. Wiadomo, że taka gra kosztowała nas bardzo dużo sił - dodaje.

Zielono-czarni odarli Olimpię ze złudzeń. Grudziądzka drużyna marzenia o rywalizacji o najwyższe cele musi odłożyć na kolejny sezon. - Przed meczem sobie mówiliśmy: to spotkanie pokaże jaki mamy charakter. Okazało się, że biegamy, walczymy, staramy się, jesteśmy "na parze", natomiast tracimy bramki w takich okolicznościach, w których nie powinno nam się to przydarzać i przegrywamy mecze - nie ukrywa Woźniak. - O awans już nie walczymy. Tym meczem zaprzepaściliśmy szansę - wtóruje mu Marcin Smoliński.

Źródło artykułu: