Kilka lat temu Krzysztof Chrapek uznawany był za talent na miarę Roberta Lewandowskiego. Obaj napastnicy w sezonie 2009/10 spotkali się zresztą w Lechu Poznań, ale ich udział w zdobyciu mistrzostwa Polski przez drużynę z Bułgarskiej był zgoła odmienny. "Lewy" w 28 meczach strzelił osiemnaście bramek. Chrapek z kolei rozegrał 12 spotkań, ale do siatki nie trafił ani razu.
Nie bez znaczenia dla tego stanu rzeczy były kontuzje, które na początku przygody z poznańskim klubem napastnika dotykały. Już na początku przygody z Kolejorzem... zerwał więzadła krzyżowe. Później stale leczone i odnawiające się urazy uniemożliwiały Chrapkowi powrót do optymalnej dyspozycji.
Ratunkiem miało być wypożyczenie do Piasta Gliwice, którego po spadku z ekstraklasy przejął trener, który szlifował talent filigranowego napastnika w Bielsku-Białej - Marcin Brosz. Przygoda zawodnika z gliwickim klubem jednak szybko się zakończyła, bo jeszcze w okresie przygotowawczym Chrapek zerwał ścięgno Achillesa, co wyłączyło go z gry na rok. - Tutaj ważyły błędy niektórych ludzi, do których nie chcę już wracać - mówi 28-latek.
Pech jednak nie opuszczał zawodnika także poza boiskiem. Na początku 2011 roku brał udział w wypadku samochodowym. - Byłem w tym wypadku poszkodowanym. Jakaś kobieta nie wyhamowała na światłach i wjechała w bok mojego auta. Dachowałem i moje kręgi szyjne były w drobnych kawałkach - wspomina Chrapek.
Do działaczy klubu z Bułgarskiej napastnik ma dziś żal. - Początkowo Lech był w porządku, choć nie pomagał mi w leczeniu po wypadku samochodowym i sam musiałem finansować kolejne operacje. W ostatnich miesiącach kontraktu nasze relacje utrzymywaliśmy już tylko przez prawnika i rozprawy w PZPN - dodaje były już napastnik Kolejorza.
Po trudnych dla piłkarza ostatnich trzech latach w tym sezonie Chrapek zamierza wrócić na boisko. Obecnie przebywa na testach w BKS Stali Bielsko-Biała i już przypomniał o sobie kibicom. W sobotnim sparingu z GKS Katowice strzelił pierwszoligowcowi dwie bramki, co przesądziło o zwycięstwie trzecioligowca (2:1).
- Z piłką jeszcze kończyć nie chcę. Na pewno będę próbował jeszcze kopać. Zobaczymy czy stać mnie będzie na powrót na profesjonalny poziom. Na razie trenuję z BKS-em i jestem wdzięczny, że trener wyraził na to zgodę. Będę starał się dojść do formy, jednocześnie obserwując swoje zdrowie. Jeśli coś będzie nie tak, to dam sobie spokój, bo nie chcę skończyć przed trzydziestką na wózku inwalidzkim. Może w końcu pech mnie opuści i uda mi się jeszcze w piłce coś ugrać - uśmiecha się były mistrz Polski.