- Kiedy zaczynałem pełnić funkcję prezesa, to wraz ze swoją ekipą zastałem określoną sytuację. Trener był już zatrudniony, a moim zadaniem - tak długo jak będzie jakakolwiek szansa na zrealizowanie celu - jest jego wspieranie. Uważam, że nie wolno mi publicznie dać nawet cienia wątpliwości w tej kwestii - powiedział Zbigniew Boniek.
Sternik futbolowej centrali twierdzi, że inna sytuacja byłaby niezdrowa. - Selekcjoner musi czuć oparcie w prezesie federacji. To powinno być absolutnie naturalne - podkreślił.
Boniek dodał przy tym, że jego postawa nie oznacza zadowolenia z wyników. - Gdybym powiedział, że jestem nimi usatysfakcjonowany, nie byłbym szczery. Myślę, że nikt nie uważa, iż nasze dotychczasowe dokonania w eliminacjach są zadowalające. Oczekiwania były oczywiście większe. Rannych liczy się jednak dopiero po wojnie. Nie można każdego dnia, na każdym etapie wyciągać daleko idących wniosków.
Mimo obecnej powściągliwości prezesa PZPN, podsumowań możemy spodziewać się już niebawem. - Za tydzień będzie po sprawie. Albo pojedziemy do Brazylii, albo zostaniemy w domu. Dopiero wtedy będzie właściwy moment na wyciągnięcie wniosków. Wcześniej spekulacje na temat zmiany selekcjonera pozostawiam mediom i kibicom. Ludzie mogą mówić co im się podoba, lecz nie mają możliwości zarządzania. Jeśli chcą ją mieć, muszą się znaleźć na odpowiednim stanowisku. Ja uważam, że w trakcie drogi nikomu nie należy uniemożliwiać wykonywania swojej pracy i realizacji celów - zakończył.