Adrian Basta: Możemy pluć sobie w brodę
PGE GKS Bełchatów przegrał z Sandecją Nowy Sącz i na zakończenie rundy jesiennej spadł na trzecie miejsce w I lidze. Podopieczni Kamila Kieresia ponownie nie potrafili strzelić bramki.
Krzysztof Niedzielan
Powtórzyła się zatem sytuacja z 16. kolejki, kiedy w starciu z Kolejarzem Stróże padł bezbramkowy remis. Tym razem piłkarze z Bełchatowa również nie znaleźli drogi do bramki rywala, ale stracili dwa gole i wrócili do domu z niczym. Najlepszym przykładem indolencji drużyny z województwa łódzkiego był strzał Szymona Sawali w doliczonym czasie gry. Pomocnik Brunatnych nie potrafił trafić nawet z trzech metrów. - Mieliśmy dużo sytuacji w II połowie i gdyby padła choć jedna bramka, to mecz byłby całkiem inny. Uważam też, że brakowało nam ostatniego podania. Cały czas nad tym pracujemy, ale w końcówce rundy ten problem wciąż powraca - powiedział Adrian Basta.
Prawy obrońca GKS-u nie miał łatwego życia przy Kilińskiego, choć urodził się w Nowym Sączu i jest wychowankiem Pasów. - Nie wiem czym sobie zasłużyłem na takie przyjęcie. Chyba chodzi o to, że grałem w Kolejarzu Stróże i trafiłem tam z Sandecji. Kibice powinni jednak pamiętać, że ja stąd nie uciekałem, a raczej klub mnie nie chciał - podkreślił Basta.
Brunatni na łopatkach - relacja z meczu Sandecja Nowy Sącz - PGE GKS Bełchatów