Doświadczony pomocnik zwrócił uwagę na liczne absencje, które utrudniły ekipie Stanislava Levego udany start. - Nękają nas problemy zdrowotne. Z tego powodu w Poznaniu zabrakło Przemysława Kaźmierczaka, Tomasza Hołoty, Mariusza Pawelca czy Dalibora Stevanovicia. Ten ostatni pauzował wprawdzie za kartki, ale jemu też doskwierał drobny uraz. Nie mamy niestety pewności, czy uda mu się wykurować na starcie z Ruchem Chorzów. Zawirowań było zresztą więcej, bo na pierwszy wiosenny pojedynek nie zatwierdzono jeszcze do gry Flavio Paixao. Mam nadzieję, że te sprawy się poukładają, co może tylko poprawić sytuację Śląska - przyznał Sebastian Mila.
Mimo poważnie okrojonej kadry, wrocławianie próbowali się przeciwstawić Lechowi, a to ich zdaniem duży powód do optymizmu. - Włożyliśmy serce i zagraliśmy przyzwoity mecz. Sądzę, że wykrzesaliśmy z siebie maksimum tego, co można było w tym stanie personalnym. Przy odrobinie szczęścia dało się uniknąć inauguracyjnej porażki. Idziemy w dobrym kierunku i nie mam obaw przed kolejną potyczką - dodał 31-latek.
W starciu z Kolejorzem debiut w barwach Śląska zaliczył Tom Hateley. Mila nie ukrywa, że współpraca z Anglikiem układała mu się dobrze. - Potrzebujemy jeszcze kilku spotkań, by się w pełni zgrać, ale już na tym etapie wyglądało to przyzwoicie. Zresztą chyba cała drużyna spisała się na miarę oczekiwań. Tylko wynik sprawił, że nie było się z czego cieszyć.
Rezerwy w swoim zespole widzi też Paweł Zieliński. - W niedzielę na pewno nie wykorzystaliśmy maksimum potencjału. Trudno byłoby zresztą tak twierdzić, skoro przegraliśmy. Obiecuję jednak, że w przyszłości będzie lepiej, zwłaszcza że za nami dopiero inauguracja, a sparingi nie są tym samym co mecze o stawkę - oznajmił 23-latek.