- Gdybym przed meczem dowiedział się, że wygramy 2:0, to bym w zasadzie nie oponował. Po spotkaniu mogę natomiast powiedzieć, że Sandecja, która w dużych fragmentach gry pokazała dobrą organizację i chęć atakowania, chęć koniecznie zdobycia bramki, z pewnością sprawiła nam wiele kłopotu w grze defensywnej. Gra spod jednej i drugiej bramki przenosiła się bardzo często, stąd też przekonany jestem, że my jako piłkarze Ekstraklasy nie graliśmy spokojnie, pomimo że prowadziliśmy. Jeżeli nie daj Bóg odpadniemy, to przyczyną będą w zasadzie niewykorzystane sytuacje z pierwszej połowy. Dominowaliśmy, stwarzaliśmy okazje - powiedział po spotkaniu z Sandecją Nowy Sącz.
W ćwierćfinale Pucharu Polski KGHM Zagłębie Lubin zmierzyło się właśnie z I-ligowcem z Nowego Sącza. Miedziowi zwyciężyli 2:0, chociaż zwłaszcza w pierwszej połowie zdecydowanie dominowali na boisku. - Druga połowa to już była walka o to, aby nie dać przeciwnikowi strzelić gola, a to że my chcieliśmy zdobyć jeszcze jedną bramkę, to w zasadzie było bardziej w sferze marzeń, jak realne. Ta wyprawa do Białegostoku z pewnością nam troszkę odebrała sił, okazuje się, że różnym zawodnikom w różny sposób. Stąd też pewnie mogę powiedzieć wprost, że drużyna jako całość nie prezentowała się do 90. minuty na tyle piłkarsko na poziomie, aby jednak dawać do zrozumienia, że to jest drużyna z Ekstraklasy - skomentował opiekun lubinian.
Szkoleniowiec Zagłębia nieco skrytykował też niektórych zawodników swojego zespołu. - My na ławce mieliśmy dwóch, trzech zawodników, którzy mogli wystąpić, ale uważam, że jest to gdybanie z mojej strony - może byłoby lepiej. Nie jestem co do tego pewny. Oczywiście mecz się ułożył dla nas dobrze. Mam na myśli to, że bramka otworzyła nam możliwość spokojnej gry i stwarzania sytuacji. One były. Gdyby Piech był Piechem sprzed pół roku, to pewnie by trzy, cztery bramki strzelił, albo również dogrywał innym zawodnikom, którzy byli na lepszych pozycjach. To jest w pewnym sensie jeżeli nie duży, to mały problem, bo nasza drużyna jak nie strzela, to z tylu jednak przeciwnik nas karci chociaż jedną bramką i przegrywamy mecz. Nie chciałbym, aby pod tym względem się powtórzyła jesień - stwierdził nestor polskich trenerów.
- Musimy strzelić bramkę w Nowym Sączu, aby być pewnym przejścia do następnej rundy. Gra tam bez zdobycia gola może być dla nas tym momentem w którym damy się stłamsić Sandecji. Obserwując tę drużynę w meczu sprzed kilku dni z GKS-em Katowice, to to spotkanie tak wyglądało: GKS grał do przerwy, a po przerwie Sandecja była nie tylko zwycięska, ale do końca bardzo groźna. To jest przykład szansy drużyny z małego miasta, nie obrażając Nowego Sącza, ale również tych zawodników, którzy będą walczyć do końca o jak najlepszy wynik, a przede wszystkim będą chcieli zrobić dla swojego klubu najlepszy sukces w jego historii. Czeka nas troszkę pracy mobilizacyjnej przed wyprawą do Nowego Sącza. Wiem, ze na tym terenie zawsze trudne przeprawy są. Chociażby Widzew się o tym przekonał - podkreślił Orest Lenczyk.