Pełny mecz w barwach gości zagrał Adam Banaś, a obrona Zagłębia spisała się bez zarzutu, nie pozwalając widzewiakom na choćby jeden celny strzał przez całe dziewięćdziesiąt minut. Sam zawodnik zdaje sobie jednak sprawę z faktu, że jest to jedyny pozytyw piątkowego spotkania dla jego zespołu. - Zwycięstwo w meczu z Widzewem było dzisiaj jak najbardziej realne. W naszej sytuacji liczą się tylko zdobyte punkty. Musimy zdobyć ich jak najwięcej. Teoretycznie punkt jest dobry, ale jest też spory niedosyt. Mieliśmy dużo sytuacji podbramkowych, ale niestety nic nie wpadło. Taki jest futbol - powiedział tuż po końcowym gwizdku sędziego defensor Miedziowych.
Podopieczni trenera Oresta Lenczyka stworzyli sobie w ciągu meczu kilka groźnych sytuacji strzeleckich. Na drodze do bramki stawał jednak zazwyczaj przyzwoicie dysponowany bramkarz Widzewa, Patryk Wolański. Golkiperowi łodzian w 89. minucie dopomogło też szczęście, kiedy Arkadiusz Piech posłał piłkę głową w poprzeczkę jego bramki. Pomimo lepszych okazji do strzelenia gola, lubinianie ani razu nie cieszyli się z gola. - Zabrakło przede wszystkim skuteczności, bo okazje mieliśmy. Cieszy jednak z drugiej strony to, że nie straciliśmy gola, bo Widzew znany jest z tego, że atakuje głównie z kontry i ma napastnika, który umie je wykańczać. Przyjmujemy ten punkt, ale zdecydowanie bardziej zadowoleni bylibyśmy z trzech - stwierdził Banaś, który mówiąc o napastniku w szeregach Widzewa miał na myśli Eduardsa Visnakovsa, czołowego snajpera czerwono-biało-czerwonych. Łotysz w piątkowym meczu nie istniał w ofensywie głównie przez brak podań od kolegów z drużyny. - Visnakovs to bardzo dobry napastnik i ciężko się z nim walczyło, ale dziś zagraliśmy bardzo dobrze w defensywie. Oby tak dalej, a z każdymi takimi zawodnikami będziemy sobie radzić - dodał obrońca lubinian.
Remis z Widzewem sprawia, że Zagłębie wciąż nie może spać spokojnie w kontekście walki o pozostanie w ekstraklasie. Miedziowi mają nad przedostatnim w tabeli Podbeskidziem Bielsko-Biała trzy punkty przewagi, ale Górale jeszcze w tej kolejce nie wyszli na boisko. Zapowiada się więc zażarta walka o utrzymanie obu wymienionych ekip do końca sezonu, zwłaszcza po podziale punktów po fazie zasadniczej. - Piłka jest cały czas w grze. Gramy teraz u siebie z Wisłą Kraków. W zespole jest pełna mobilizacja. Ona musi trwa aż do końca rozgrywek, bo ekstraklasa musi pozostać w Lubinie - zakończył piłkarz trenera Lenczyka.