Tuż przed rozpoczęciem II-ligowego sezonu dość niespodziewanie dwuletni kontrakt ze Stalą Stalowa Wola podpisał Łukasz Sekulski. Zawodnik ma 23 lata i mierzy 187 centymetrów wzrostu. Ten napastnik jest wychowankiem Stoczniowca Płock, ale szybko trafił do płockiej Wisły. Z Płocka tylko raz wypożyczony został na jedną rundę do Rakowa Częstochowa - w sezonie 2009/2010. Ponadto przez siedem sezonów reprezentował barwy Nafciarzy.
[ad=rectangle]
Rozgrywki w latach 2011/2012 to 23 występy Łukasza Sekulskiego w I lidze i dwa w pucharach w których łącznie zdobył cztery bramki. W sezonie 2012/2013 zagrał w 33 spotkaniach o mistrzostwo II ligi i w dwóch meczach pucharowych. Zdobył 10 bramek w lidze - w tym jedną strzelił Stalówce. Zanotował wówczas także dwa trafienia w Pucharze Polski. W sezonie 2013/2014 zaliczył 20 występów na poziomie I ligi, do bramki przeciwnika jednak nie trafiał.
"Sekul" w Stalowej Woli jednak odpalił. I to jak! W 10. kolejkach II-ligowych rozgrywek zdobył już osiem bramek i ze sporą przewagą jest samotnym liderem klasyfikacji strzelców. - Na razie myślę, że bardziej król Julian, ale na koniec sezonu jeśli będzie król strzelców, też będzie fajnie. Najważniejsze, żebyśmy wygrywali. Tworzymy tę twierdzę i z każdą drużyną, nie ważne czy to lider czy nie, będziemy się starali zgarniać trzy punkty. Na wyjeździe też próbujemy - mówił z uśmiechem na ustach o swoich dokonaniach.
Stalówka w sobotę pokonała dotychczasowego lidera II ligi, MKS Kluczbork i sama ulokowała się na pierwszym miejscu w zestawieniu. - Lider? Fajnie! Jeszcze mecze jednak są. Żeby liderem być teraz czy za pięć kolejek, to najważniejsze jest to, żeby na koniec sezonu być gdzieś wysoko w tabeli, bo po to od początku walczymy - komentował "Sekul" tuż po spotkaniu. - Zawsze wychodzimy z nastawieniem chęci zdobycia trzech punktów - pełni wiary i nadziei, że na koniec meczu to my się będziemy cieszyć. Myślę, że z przebiegu spotkania trzy punkty były dla nas mimo wszystko zasłużone, bo byliśmy o tę jedną bramkę po prostu lepsi - dodał zawodnik nawiązując do spotkania z zespołem z Kluczborka.
Stalówka rywala pokonała 1:0, a jedynego gola strzelił nie kto inny, jak właśnie Sekulski. Ta bramka miała specjalną dedykację. - Chciałem bardzo zadedykować tego gola rodzicom i siostrzeńcowi, którzy do mnie przyjechali z daleka - podkreślił.
Zielono-czarni w ostatnim tygodniu rozegrali trzy spotkania. Dwa ligowe oraz jedno z Lechią Gdańsk w 1/16 finału Pucharu Polski. Stalówka wszystkie mecze zwyciężyła. - Mogę sobie za siebie odpowiedzieć, że w końcówce sobotniego meczu już powoli te nóżki siadały na tym grząskim terenie. Wiadomo, tej walki było sporo. Po trzech punktach zmęczenie jednak nie boli. Ważne, żebyśmy byli o tę jedną bramkę lepsi od przeciwnika - wyjaśniał najlepszy strzelec II ligi.
Po ostatnich sukcesach Sekulski studzi jednak gorące głowy, które chcą deklaracji, że Stal włączy się do walki o awans na zaplecze T-Mobile Ekstraklasy. - Nie mówmy pochopnych haseł. My walczymy w każdym meczu o trzy punkty, a w czerwcu przekonamy się, gdzie byliśmy i gdzie będziemy - zaznaczył piłkarz, który cieszy się z tego, że może teraz grać na Podkarpaciu. - To jest piłka nożna. Ostatni okres w Płocku miałem troszkę słabszy. Staram się o tym zapomnieć. Teraz jestem w Stalowej Woli. Cieszę się z tego bardzo, że pomagam drużynie tymi bramkami i wygrywamy mecze.
Sprowadzenie Sekulskiego jak na razie okazuje się strzałem w dziesiątkę w stalowowolskiej drużynie. - Na bramki, na gole pracuje cały zespół. Łukasz jest napastnikiem. Jego zadaniem jest strzelać te gole i wykorzystywać sytuacje, które w meczu ma. Cieszy to, że przyszedł do Stalowej Woli, pomaga zespołowi i jest dużą częścią tej drużyny. To jest powód do zadowolenia, ale na bramki pracuje cały zespół. Ktoś w końcu musi tę nogę dostawić. Dostawia Łukasz Sekulski, ale robią to różnie inni zawodnicy. Nie będę wyróżniał i chwalił tylko Łukasza Sekulskiego. Tak, jest zawodnikiem, którego Stal Stalowa Wola dawno nie miała. Jest napastnikiem, którego Stalówka dawno nie miała, ale na jego bramki pracuje również zespół - komentuje szkoleniowiec zielono-czarnych, Jaromir Wieprzęć.