Grzegorz Baran: Wstyd się przyznać, ale 5:0 to najniższy wymiar kary

PGE GKS poległ w starciu z Lechem aż 0:5, a piłkarze beniaminka jak jeden mąż sypali głowy popiołem. Grzegorz Baran przyznał, że o grze jego ekipy nie da się powiedzieć nic pozytywnego.

- Nie pokazaliśmy absolutnie niczego, Lech zagrał bardzo dobrze, wychodziło mu wszystko i gdyby nie kilka interwencji Arka Malarza, to wynik byłby pewnie jeszcze wyższy. Byliśmy źle ustawieni, zagraliśmy katastrofalnie pod względem taktycznym - nie owijał w bawełnę Grzegorz Baran.

31-latek kiedyś już przeżył podobne lanie w Poznaniu. - Przypomniały mi się stare grzechy. Był taki mecz - jeszcze gdy przywdziewałem barwy Ruchu Chorzów - w którym ulegliśmy Lechowi 2:6. Nie należało iść na wymianę ciosów, a zarówno wtedy, jak i teraz, gdy padła bramka na 2:0, to zamiast trochę poukładać grę, przypilnować tyłów, próbowaliśmy się odgryźć, wyłączyło nam się myślenie, a tak naprawdę w ogóle nie byliśmy w stanie zagrozić przeciwnikowi - dodał.
[ad=rectangle]
- Wstyd się przyznać, ale nawet 5:0 to dla nas najniższy wymiar kary. Wygrana Kolejorza jest bezdyskusyjna i całkowicie zasłużona - zaznaczył Baran.

Być może bełchatowian, którzy przed meczem mieli pięć punktów więcej niż wicemistrz Polski, zgubiła przesadna pewność siebie. - To akurat na pewno nie miało miejsca. Podeszliśmy do niedzielnego spotkania tak samo jak do każdego poprzedniego. Zdawaliśmy sobie sprawę, że musimy dać z siebie wszystko i pokazać pełną determinację. Faworytem był Lech, zresztą widać, że ta drużyna zaczyna się powoli odradzać. Praca trenera Macieja Skorży daje pozytywne efekty. Dobrze by się stało dla ligi, gdyby ten zespół powalczył z Legią Warszawa o mistrzostwo Polski - zakończył doświadczony pomocnik.

Źródło artykułu: