Trener pracuje tam gdzie może - rozmowa z Dariuszem Kubickim, trenerem Znicza Pruszków

W sezonie 2007/2008 Dariusz Kubicki wraz z Lechią Gdańsk wywalczył awans do ekstraklasy. W pokonanym polu pozostawił między innymi jednego ze swoich najgroźniejszych rywali - Znicz Pruszków. Mimo awansu Kubicki rozstał się z Lechią i od września tego roku prowadzi właśnie zespół Znicza. Ma nadzieję, że uda mu się wraz z tym zespołem uda mu się powtórzyć sukces osiągnięty w Gdańsku.

Mateusz Lis: Po zeszłym, bardzo dobrym dla Znicza Pruszków sezonie, niewielu kibiców dawało szanse temu zespołowi na ponowną walkę o awans do ekstraklasy. Mimo to Znicz na razie do miejsca premiowanego awansem traci zaledwie cztery punkty. Można myśleć realnie o awansie?

Dariusz Kuubicki: Zobaczymy. Ta liga jest bardzo wyrównana i wystarczą dwa, trzy mecze zagrać słabiej czy poniżej odpowiedniego poziomu i traci się kontakt z najlepszymi zespołami. Zobaczymy co życie przyniesie.

A czy w Pruszkowie mówi się głośno o awansie?

- Na pewno. W zeszłym roku, można powiedzieć, że awans został Zniczowi sprzątnięty z przed nosa. Praktycznie do ostatniej kolejki miał na to ogromne szanse.

Właściwie to wówczas pan się do tego przyczynił prowadząc Lechię Gdańsk i pokonując Znicza Pruszków…

- Ja się do tego nie przyczyniłem. Pracowałem wtedy w Lechii i starałem się każdy mecz za wszelką cenę wygrać. Na pewno apetyty w Pruszkowie wzrosły. Klub ma tutaj aspiracje. Zobaczymy co z tego wyjdzie, bo mamy kadrę szczupłą jak na razie. Zmiennicy nie zawsze prezentują odpowiednią dyspozycję. Trzeba poszukać odpowiednich zawodników, którzy wzmocniliby ten zespół.

Z zespołu Znicza wywodzi się napastnik Lecha Poznań i reprezentacji Polski - Robert Lewandowski. Czy widzi pan może w drużynie jego następcę?

- Adrian Paluchowski był, ale uciekł. Cały czas kogoś szukamy. Najtrudniej jest tutaj o zawodników skutecznych. Nawet w sparingu z Pelikanem (przegranym 1:4 - przyp. red.) mieliśmy zawodników testowanych, którzy dochodzili do sytuacji strzeleckich, ale nie zamieniali ich na bramki. To jest największa sztuka w piłce nożnej i tacy napastnicy są poszukiwani.

Jak będą wyglądały przygotowania Znicza do wiosny?

- Zaczynamy 6 stycznia, później wyjeżdżamy na dwa obozy. Jeszcze nie wiadomo gdzie dokładnie. Odbędą się one 18 stycznia i 18 lutego. Będą trwały 10 dni. Rozegramy około 10 sparingów i miejmy nadzieję, że to pozwoli nam się dobrze przygotować do sezonu.

Czy z Pruszkowem wiąże pan swoją przyszłość na dłużej czy będzie to raczej krótka przygoda?

- Trener pracuje tam gdzie może. Wiadomo, że wszyscy chcielibyśmy pracować w Barcelonie czy Manchesterze United, ale nie wszyscy mają takie szczęście i takie możliwości. Pracuje się tam gdzie jest zapotrzebowanie na danego trenera. Ja naprawdę uważam, że realizuję się w Zniczu i jestem zadowolony z tego mariażu i mam nadzieję, że to nie będzie chwilowa przygoda, a dłuższa. Chociażby z tego względu, że mieszkam w Warszawie, także jest to bardzo wygodne. Praca na miejscu, a również zespół o ogromnym potencjale. Klub się rozwija z dnia na dzień, z godziny na godzinę nawet bym powiedział. I to naprawdę widać, mam nadzieję, że ja pozwolę temu klubowi jeszcze bardziej się rozwijać.

W zeszłym sezonie wywalczył pan awans z Lechią Gdańsk do ekstraklasy. Obecnie drużyna ta radzi sobie przeciętnie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Uważa pan, że ten klub stać na więcej?

- Ja myślę, że nie można powiedzieć, że Lechia ma słabą rundę, bo zdobyła 18 punktów i na beniaminka nie jest to mało i według mojej oceny, każdy klub realnie myślący po wprowadzeniu się do wyższej klasy rozgrywkowej musi się skoncentrować tylko i wyłącznie na utrzymaniu, a wszystko co ponad to jest naprawdę wielki bonus.

Czy gdy prowadził pan zespół Lechii to dysponował pan mocniejszą kadrą niż teraz w Pruszkowie?

- Myślę, że bardziej wyrównaną. Tam praktycznie było po dwóch zawodników równorzędnych na każdą pozycję.

Ale łatwiej było walczyć z Lechią o awans? W Pruszkowie musi się pan bardziej napracować?

- Nie było łatwiej. To jest bardzo trudna liga. Każdy mecz jest naprawdę niesamowicie ciężki. Z ogromną starannością i z uwagą na każdy szczegół trzeba się przygotowywać do wszystkich spotkań żeby zwyciężyć. Nie ma łatwych spotkań. Każdą drużynę, którą się prowadzi to napotyka się na jakieś trudności czy problemy. Tak samo jest w Gdańsku czy w Pruszkowie.

Kto pana zdaniem powalczy w tym sezonie o awans do ekstraklasy? Czy ktoś może pokrzyżować szyki Zagłębiu Lubin, Widzewowi Łódź i Koronie Kielce?

- Gdyby to wszystko wyglądało tak jak w teorii to te rozgrywki nie miałyby sensu. Te drużyny, którym daje się mniej szans, między innymi mojej, liczą, że być może uda im się włączyć do tej rywalizacji i miejmy taką nadzieję.

A upatruje pan, w którymś zespole czarnego konia rozgrywek? Czy może nim być np. Flota Świnoujście?

- Każdy ma swoje ambicje i każdy chce je realizować. Myślę, że jest siedem, osiem zespołów, które marzą o tym, aby awansować do ekstraklasy.

Źródło artykułu: