Mariusz Pawelec w tym roku nie był podstawowym zawodnikiem Śląska Wrocław. Sam piłkarz zdaje sobie sprawę z tego, że ostatnie dwanaście miesięcy nie było dla niego zbyt udane. - Było tych spotkań bardzo, bardzo mało. Na początku roku wróciłem po kontuzji, rehabilitowałem się. Ta rehabilitacja przebiegała różnie, miałem problemy, potem odnowił się problem z przywodzicielem, także cieszę się, że chociaż w tych kilku spotkaniach co grałem, to mam nadzieję, że nikogo nie zawiodłem. Byłem cierpliwy, czekałem na swoją szansę. Najgorsza sytuacja byłaby, jakbym się obraził. Miałem oczywiście złość sportową, ale czekałem na swoją okazję. Chciałem zrobić wszystko, aby być gotowym w stu procentach, tę szansę wykorzystać i nikogo nie zawieść - komentuje obrońca WKS-u.
[ad=rectangle]
Zespół Tadeusza Pawłowskiego w ostatnim w 2014 roku meczu pokonał na własnym stadionie PGE GKS Bełchatów. Pawelec zagrał w podstawowym składzie, a jedną z bramek dla zielono-biało-czerwonych strzelił powracający po kontuzji Marco Paixao. - Czekaliśmy długo na Marco, wrócił i strzelił gola, dlatego jest na pewno naszym silnym ogniwem. Teraz jest odpoczynek, później wracamy i na pewno ten okres przygotowawczy będzie przez niego dobrze przepracowany, jak i przez cały zespół, i będziemy jeszcze mocniejsi - powiedział obrońca.
Śląsk przezimuje jako wicelider T-Mobile Ekstraklasy. We Wrocławiu apetyty rosną w miarę jedzenia. - My jesteśmy bardzo ambitną drużyną, która w dalszym ciągu chce się rozwijać, robić postępy. Wierzę, że tak będzie. Patrzymy na najbliższe mecze, na tym się koncentrujemy i bardzo wierzymy, że jesteśmy w stanie grać dobrze w piłkę. Tylko ciężką pracą możemy to osiągnąć. Jesteśmy spragnieni sukcesów i jestem przekonany, że wykonamy bardzo ciężką pracę i będą tego efekty - podsumował Mariusz Pawelec.