To pierwsze tak wysokie zwycięstwo Pasów od 59 spotkań i to odniesione na wyjeździe, a w roli gości krakowianie są w bieżącym sezonie najsłabszą ekipą T-ME. Jacek Zieliński nie mógł sobie wyobrazić lepszego debiutu w roli szkoleniowca Cracovii, którą objął w miniony poniedziałek.
[ad=rectangle]
- Nie dopisujmy do tego czarów albo nie wiadomo jakich sposobów. Trenowałem z zespołem tylko trzy dni, jeszcze w autokarze się poznawaliśmy i w dniu meczu prowadziłem rozmowy z niektórymi zawodnikami. Nie było cudów i dużych zmian, bo nie było na to czasu i już nie będzie - mówi nowy trener Pasów, który względem ostatniego meczu za kadencji Roberta Podolińskiego dokonał tylko dwóch zmian w wyjściowej "11".
- Jedyny sposób polegał na zadziałaniu na głowy piłkarzy, bo oni w piłkę grać potrafią. W jakiś sposób do niech dotarliśmy, bo były momenty, w których graliśmy tak, jak chcieliśmy. Ale też nie rozpędzajmy się, bo pierwsza połowa nie była wcale rewelacyjna w naszym wykonaniu - dodaje Zieliński.
Spotkanie w Bydgoszczy miało duży ciężar gatunkowy ze względu na to, że porażka z Zawiszą sprawiłaby, że niebiesko-czarni przeskoczyliby Pasy w tabeli T-ME i zepchnęli krakowian do strefy spadkowej.
- To zwycięstwo jest ważne z psychologicznego punktu widzenia, bo w samej tabeli niewiele nam daje - po podziale będzie ono warte półtora punktu. Dostaliśmy jednak pozytywnego kopa i wiemy, że Cracovia może wygrywać. To jest największa zdobycz tego meczu - puentuje Zieliński.